Moje Piękno, moja historia...
POST PROMUJĄCY KAMPANIĘ MARKI DOVE
W życiu chyba każdej kobiety przychodzi taki moment, że zaczyna kochać swoje ciało i uczy się kochać siebie. Jeśli należysz do grona osób, które od zawsze w pełni siebie akceptują, to gratuluję. Moje 32 letnie życie niestety nie było takie kolorowe, a akceptacja siebie przyszła dopiero niedawno...
Zacznę może od początku, bo może pisząc to - dojdę sama do wniosku skąd wzięła się moja niska samoocena i masa kompleksów. W 1991 roku zmarła moja mama - miałam wtedy nieco ponad 4 lata. Mnie i moją siostrę wychował więc tata, który nie dość, że musiał zająć się domem, pracą, to jeszcze przyszło mu samotnie wychowywać dwie córki. Tak więc był dla mnie i ojcem i matką - bo jej tak naprawdę nie pamiętam. Mam jakieś urywki w głowie - pamiętam jak zabierało ją z domu pogotowie, jak leżała w łóżku pod kroplówką, pamiętam też dzień pogrzebu - takie przebłyski gdzieś się czasem pojawiają. Mogę jednak śmiało powiedzieć, że nie wiem jak to jest mieć matkę - kobietę, która dałaby mi przykład, rozmawiałaby ze mną o pierwszej miesiączce, chłopaku itd. Mój tata starał się jak mógł, jednak nie oszukujmy się - z facetem rozmawia się zupełnie inaczej. Oczywiście rozmawiał ze mną i o okresie dojrzewania, o seksie, o tym co można, a czego nie powinno się robić - wydaje mi się, że dał radę i jestem dobrze wychowaną osobą. Jednak wiem sama po sobie, że wychował "chłopiarę". Zawsze miałam lepszy kontakt z kolegami jak z koleżankami, w sumie tak jest do dzisiaj - nie mam przyjaciółki od serca z którą spotykam się codziennie. Posiadam dwie takie dobre koleżanki, mogę powiedzieć, że są to przyjaciółki - jednak mieszkają daleko ode mnie. Jedna w Warszawie (KC Kasiu :*), a druga... we Francji (Beatko :*). Nauczyłam się jednak żyć z tym, że muszę radzić sobie sama, a ojciec był dla mnie - w niektórych przypadkach - autorytetem. Tak więc w jakiś sposób przejęłam od niego sposób ubierania, mowy... uwielbiałam spodnie, moro - ogólnie bardziej męskie ubrania i zakrywałam to, co pokazywać powinnam.
Pamiętam jak w szkole - podstawowej, jak również w gimnazjum - byłam obiektem kpin kilku kumpli i koleżanek z klasy. Zwróćcie uwagę na moje zdjęcia - jak wyglądają moje usta i twarz. Te pierwsze są bardzo małe - a koledzy śmiali się, że ciągle robię dzióbek, bo taki mają kształt. Na początku śmiałam się z nimi, jednak po pewnym czasie zaczęło mi to mocno doskwierać o czym nigdy nikomu nie mówiłam. Drugą rzeczą z której lubili się śmiać, była moja skłonność do pojawiania się pieprzyków na twarzy - na całym ciele, jednak ciało zakrywałam, a na buzi widać je zawsze. Jest ich około 50 sztuk. Pamiętam jak na lekcji kilku kolegów próbowało je liczyć, przy czym robili sobie śmiechy. Przez takie zachowania nie czułam się dobrze w swoim ciele, zakrywałam je jeszcze bardziej, ścięłam włosy "na chłopca" i tak czułam się bezpiecznie. Trwało to dobre kilka lat.
Przez takie ukrywanie się na swojej drodze spotykałam złych mężczyzn - nie chcę opowiadać publicznie tego, co przeżyłam - ale nie było to nic przyjemnego - alkohol, używki, przemoc - miałam złamany nos, żebra, a jeden z moich partnerów dostał sądowy zakaz zbliżania się do mnie.
Później jakoś się to wszystko uspokoiło i trafiłam na pierwszego męża. Nigdy nie mówił mi, że jestem piękna, ale był ze mną i chyba tak było mi wygodnie. Urodziłam syna - w ciąży przybyło mi 30 kg a całe ciało zasypało się rozstępami - czułam jak puchnę, jak skóra mi pęka - pamiętam do dziś jak płakałam widząc kolejny, nowy rozstęp. Nie potrafiłam tego zaakceptować i strasznie zamknęłam się w sobie. To było na tyle silne, że nie umiałam cieszyć się w pełni z tego, że zostałam mamą. Oczywiście - mój syn na tym nie ucierpiał, bo kochałam go od momentu kiedy dowiedziałam się, że noszę go pod moim sercem i starałam się być dla niego najlepszą mamą na świecie. Małżeństwo niestety nie wyszło, rozwiodłam się i obiecałam sobie, że muszę wziąć się w garść i zacząć żyć pełnią życia.. Wygrałam wtedy metamorfozę w konkursie na facebooku i pojechałam do Warszawy na kilka dni. Przebrano mnie, pomalowano i wtedy zobaczyłam, że można wyczarować ze mnie coś, co wygląda w miarę dobrze - byłam bardzo zadowolona, że mogłam coś takiego przeżyć, bo to był pewien krok do tego, abym zaczęła siebie akceptować. Poniżej wrzucę Wam kilka zdjęć z tego dnia:
fot. pochodzą z bloga www.erykasokolska.wordpress.com/
Makijaż: Eryka Sokólska
Fryzury: Daniel Muras
Stylizacja: Kuba Bonecki
Fotograf: Jacek Grąbczewski
Makijaż: Eryka Sokólska
Fryzury: Daniel Muras
Stylizacja: Kuba Bonecki
Fotograf: Jacek Grąbczewski
Po tej metamorfozie zmieniłam trochę swoje podejście do siebie, mojego stylu ubierania się i makijażu. Zaczęłam nosić sukienki, pokazywać nogi - mimo, że czułam się niepewnie, to wiedziałam, że chcę się zmienić i pokochać siebie.
Minął nie cały rok i poznałam jego... Wysoki, przezabawny, o pięknych zielono-brązowych oczach. Na początku byliśmy tylko przyjaciółmi - on był w związku, ja spotykałam się z jego znajomym, jednak nie było to nic poważnego. Bardzo lubiliśmy spędzać ze sobą czas. Był dla mnie jak brat - i jakby ktoś wtedy powiedział mi, że będziemy razem - zaśmiałabym się, że to niemożliwe. On jednak rozszedł się z dziewczyną, ja próbowałam pomóc mu pozbierać myśli, a nawet namawiałam go na powrót do niej - jednak wyszło zupełnie inaczej - żaden z nas nie spodziewał się takiego obrotu akcji i zostaliśmy parą. Tak żyliśmy ze sobą ponad 4 lata, kiedy zdecydowaliśmy się na ślub. Pamiętam, że na ślub czekaliśmy dobre pół roku, a w tym czasie udało mi się zajść w ciążę. Tydzień po ślubie trafiłam do szpitala gdzie spędziłam prawie 3 miesiące. Niestety ciąża była od samego początku bardzo problematyczna - miałam ciążę bliźniaczą z zespołem TRAP, później doszło do tego przedwczesne sączenie się wód płodowych, a na końcu poród przedwczesny w 30 tygodniu ciąży. To wszystko sprawiło, że znowu zaczęłam czuć się źle w swoim ciele. Zaczęłam mieć w głowie scenariusze, że nie nadaję się nawet do tego, żeby donosić ciążę - nie potrafiłam spojrzeć na siebie w lustro. Kilogramy po porodzie zaczęły iść w górę zamiast w dół, a ja nie potrafiłam cieszyć się z niczego. Dodatkowe wyjazdy co drugi dzień do szpitala z mlekiem dla córki sprawiały, że czułam się zmęczona, wykończona, i nic nie sprawiało mi radości.
Pamiętam, jak wróciłam do domu z kolejnej wizyty u córki - czułam się strasznie źle i fizycznie i psychicznie, a wtedy mój mąż zauważył (podejrzewam, że widział wcześniej - jednak dopiero "się obudził") że czuję się źle. Objął mnie i powiedział mi coś co sprawiło, że dziś zupełnie inaczej postrzegam samą siebie. Powiedział do mnie: "Kochanie nie martw się, dla mnie zawsze będziesz piękna - pamiętaj, że każdy rozstęp na Twoim ciele, to znak, że dałaś mi coś najpiękniejszego na świecie - naszą córkę i tak mocno o nią walczyłaś. Kiedyś będziemy starzy, pokryci zmarszczkami, a może i niedołężni, ale pamiętaj - że zawsze będziesz miała te cudowne oczy, które patrzą na mnie i nasze dzieci z ogromną miłością". W tym momencie wszystko co piętrzyło się we mnie przez te wszystkie lata - pękło. Widziałam, że mój mąż mówi szczerze i kocha mnie - nie za to jak wyglądam, a za to kim jestem i co noszę w sobie. Oczy może i mam ładne i to w nie będzie patrzył mój mąż za te kilkadziesiąt lat, a ciało, to tylko ciało - każdy ma jakieś niedoskonałości. Można z nimi walczyć, a można je pokochać i w pełni zaakceptować. Ja nauczyłam się dostrzegać w nim piękno i dziś wychodząc z wanny - potrafię spojrzeć w lustro i uśmiechnąć się - sama do siebie.
Może nie ważę 50 kg, nie mam już talii osy - moja twarz nie należy do najpiękniejszych na świecie - jestem tego w pełni świadoma. Jednak taka jestem - dla innych pełna wad - a dla mnie idealna. Dziś nie wyobrażam sobie wyglądać inaczej - nie mam zamiaru poddawać się operacjom plastycznym czy chudnąć 20 kg. Makijaż może zrobić każda z nas, jednak ważne jest to co nosimy w środku - w sercu. Kiedyś nie wyobrażałam sobie wyjść z domu bez makijażu - dziś swobodnie chodzę po ulicy bez niego - nie mam czego się wstydzić. Moje piękno, to ogromna empatia, dobre serce i dystans do siebie - w końcu mogę to powiedzieć, że go mam. Moje piękno, to moja historia...
Mega się wzruszyłam czytając Twoja historię która poniekąd jest bardzo podobna do mojej, to prawda że człowiekowi wydaje się że jest brzydki nic nie znaczy ma za dużo kg a wystarczy że ktoś Cię przytuli powie jedno jak że cenne zdanie i życie nabiera sensu :)
OdpowiedzUsuńTo prawda, wsparcie jest bardzo ważne w życiu.
UsuńWspaniale wyglądasz! Od razu w oczy rzucił się piękny kolor włosów :)
OdpowiedzUsuńRudych już nie noszę - zdjęcia są już stare - teraz noszę naturalne ;)
UsuńPieknie napisane, super się czytało.
OdpowiedzUsuńCieszę się :) Dziękuję.
UsuńSuper post kochana! I brawa za taką metamorfoze i nie mam. Na myśli wyglądu, ale twojego podejścia!
OdpowiedzUsuńDziękuję :*
UsuńPiękna historia i jakie wydarzenia. Super poprawa i motywacje
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńtakie metamorfozy są mega! Dodają nam odwagi
OdpowiedzUsuńWyglądasz pięknie!
Dziękuję - jednak najlepsza metamorfoza, to ta którą przeszłam wewnątrz :)
UsuńWow . Zuzka az łezka sie zakrecila, prawda masz 100 racja. Buziaki
OdpowiedzUsuńDziękuję Kochana :* Buziaczki :* :*
UsuńTwoja historia jest niezwykle smutna ale i piękna. Przykro mi, że tak wcześnie straciłaś mamę. A później też nie miałaś łatwo i trafiałaś na złych facetów. Jeszcze niedawno myślałam, że to moja rodzina nie jest idealna ale przy tym co Ty przeszłą to pestka. Bardzo polecam Ci kanał ojca Szustaka- Langusta na palmie, konferencje pokazują jak żyć i bardzo podnoszą na duchu. Te zdjęcia z metamorfozy to super pamiątka. Super, że teraz odnalazłaś szczęście rodzinne u boku drogiego męża, jesteś taka młoda a tak wiele traumy już przeszłaś. Współczuję
OdpowiedzUsuńJa jestem zdania, że co nas nie zabije to wzmocni. To prawda, wiele przeszłam, o wielu rzeczach nie piszę, bo po co gmerać w przeszłości, która już dawno jest za mną. Wierzę, że teraz będzie już tylko lepiej :)
UsuńPodziwiam Cię, możesz być przykładem dla wielu osób. Sama noe potrafię w pełni się zaakceptować i mimo, że czasem czuje że jestem zadowolona z siebie potem znów przychodzi moment który wszystko rozwala i wraca niepewność samej siebie
OdpowiedzUsuńKiedyś tak miałam, więc wiem jak ciężko z tym żyć. Nauczyłam się jednak, że warto pokochać siebie taką jaką jesteś - bo co daje życie kiedy jest się zakompleksionym? Jak Cię widzą tak Cię piszą, ale widzą Cię taką - jaką się czujesz. Kiedy będziesz chodziła uśmiechnięta, to i ludzie się do Ciebie uśmiechają. :)
UsuńCzytałam jak dobrą powieść...super napisane i bardzo wzruszające z happy endem
OdpowiedzUsuńBardzo wzruszyła mnie Twoja historia :) Przytulam Cię mocno i uważam,że masz przepiękne oczy i ładne nogi :)
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńKażda z Nas jest piękna! Czytałam Twoją historie jednych tchem... Szacun Kobieto ❤️❤️❤️
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
Usuńniestety wszytsko jest w głowie, od małego trzeba dzieciom mówić, że sa wartościowe.
OdpowiedzUsuńto prawda.
UsuńBardzo fajna metamorfoza :) wazne jest aby konieta akceptowala sama siebie to daje nam sile :)
OdpowiedzUsuńpiękna historia, pięknie wyglądasz, a kolor włosków masz przecudny - pasuje Ci :)
OdpowiedzUsuńMiałam :P
UsuńCiekawa metamorfoza - ładnie zostały wyeksponowane atuty, z przyjemnością można przyglądać się efektom pracy charakteryzatorów. Niemniej, proszę pamiętać, że kobieta atrakcyjna to przede wszystkim taka, która żyje w zgodzie ze swoim ciałem. Jeżeli będziemy wstydzić się tego kim i jak wyglądamy, nigdy w pełni się nie zaakceptujemy i równocześnie nigdy nie będziemy tak atrakcyjnie wyglądać dla innych, jak pewne siebie osoby, które pogodziły i żyją w zgodzie ze swoją prezencją.
OdpowiedzUsuńDziękuję za miłe słowa. Mąż nauczył mnie patrzeć na siebie inaczej i jestem w 100% pewna siebie na dzień dzisiejszy :)
UsuńCałe życie to mimo wszystko ciągły proces dorastania. Przykro mi, że Twoja mam odeszła tak wcześnie.
OdpowiedzUsuńŁatwo stracić własną samoocenę, odbudowanie już jest trudniejsze. Byleby do przodu, a może być lepiej. :)
ja nie miałam jej nigdy, więc trudno było mi ją nabyć - jednak udało się :) Dziękuję.
UsuńKochana, a mnie się bardzo Twoje usteczka podobają i nie uważam że robią "dziubek" ;)piękna historia, piękna metamorfoza :) wiesz co, ja też kiedyś z powodu piegów nie wyszłam bez makijażu do ludzi, teraz mam ich po ciąży dużo więcej i idę bez makijażu nie raz i nic się nie dziej, ludzie ode mnie nie uciekają ;) warto siebie pokochać, wtedy inaczej patrzymy na innych :) ściskam mocno :***
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci - miło mi to czytać :) Również ściskam :) :*
UsuńTrochę jak bym czytała o sobie ale nie do końca, też byłam obiektem kpin, śmiechu , nosiłam raczej chłopięcy sty, jednak życie aż tak mnie nie doświadczyło. Jesteś młoda, tyle już przeszłaś, mam nadzieję że teraz juz będzie wszystko tylko dobrze! Sesja wyszła super,chociaż ten brązowy sweterek jakoś mi do Ciebie nie pasuje :P Widzę Cię w ciepłym, koralowym odcieniu ;) Jesteś super babka! Buziaki
OdpowiedzUsuńDziękuję :) :*
UsuńPiękna historia, która naprawdę wiele ciebie nauczyła w życiu. Mam nadzieje, że uczysz dzieci wartości, że liczy się to co człowiek ma w środku bo mają piękny przykład w Mamie ;).
OdpowiedzUsuńOczywiście, że tego uczę :)
UsuńWow, historia naprawdę mnie poruszyła. Podziwiam, że miałaś odwagę o tym napisać. Zycie nie jest proste, ale gdy nauczymy się akceptować samych siebie, to możemy daleko zajść i żyje się lepiej. Ważne są też osoby w naszym otoczeniu, które mogą nas wesprzeć
OdpowiedzUsuńWydaje mi się, że zawsze lżej na duszy kiedy z siebie się zaczyna wyrzucać niektóre rzeczy,
UsuńNie miałaś lekko... jednak najważniejsze jest to co jest teraz i cieszę się, że w tej chwili czujesz się dobrze sama ze sobą :)
OdpowiedzUsuńNiestety, życie nie rozpieszcza - jednak co nas nie zabije to nas wzmocni, prawda? :D
UsuńPiękna metamorfoza, bardzo dobrze,że odważyłaś się na taką
OdpowiedzUsuńW wyglądzie nic się nie zmieniło ;)
UsuńWow, świetna metamorfoza, choć nie do końca przekonał mnie ten sweterek :-) ważne żeby pokochać siebie takim jakim się jest :-)
OdpowiedzUsuńZdjęcia pokazują metamofozę z 2012 roku - w tekscie bardziej chodzi o wewętrzną przemianę.
UsuńZgadzam się w 100%, że akceptacja siebie przychodzi z wiekiem;) Ja co raz bardziej zaczynam to rozumieć i to nie że wady znikają, ale po prostu się je akceptuje ;) Nikt nie jest idealny, ale trzeba się takim widzieć ;)
OdpowiedzUsuńDokładnie tak jak piszesz :)
UsuńDokładnie akceptacja przychodzi z czasem i powoli akceptować swoje wady :)
OdpowiedzUsuńPrzepiękna metamorfoza, aż cię nie poznałam :)
Heh to stare zdjęcia - najnowsze są na samym dole wpisu ;)
UsuńSmutna historia z happy endem. Szczerze popłakałam się ze wzruszenia.
OdpowiedzUsuńJak to mówią każdy nosi swój krzyżyk. Ja niby mam rodziców, a nigdy nie otrzymałam od nich żadnego wsparcia zarówno psychicznego, jak i fizycznego. Nikt mnie nigdy nie przytulał, za każdym razem słyszałam po co to, na co to. Człowiek dopiero po pewnym czasie dostrzegł, jak to wszystko zaczęło rzutować na dalsze losy. Jeśli z domu nie wyniosło się miłości, to potem ciężko odnaleźć się w życiu codziennym.
U mnie w domu mój tata dawał mi tyle miłości ile miał w sobie - nie mogę powiedzieć, że nie. Jednak brak matki trochę przełożył się na moją kobiecość i jej postrzeganie.
UsuńAle wzruszająca historia, sporo przeszłaś. Ale ważne, że teraz jest dobrze. I oby było coraz lepiej.
OdpowiedzUsuń:*
Dokładnie :)
UsuńPiękna historia, na pewno wiele cię nauczyla w życiu. Teraz jesteś piękną kobietą, maaą i blogerką
OdpowiedzUsuńDokładnie - wiele się nauczyłam i dzięki temu jestem tym kim jestem :)
UsuńWiele przeszłaś w życiu. Zwłaszcza w związku z drugą ciążą i przedwczesnymi narodzinami Hani. Dobrze, że masz przy sobie człowieka, który widzi Twoje ukryte piękno i uświadomił Ci, żebyś sama je dostrzegała :)
OdpowiedzUsuńWsparcie męża dało bardzo dużo. Tym bardziej, kiedy sam zauważa że coś jest nie tak.
UsuńGratuluję odwagi, bo naprawdę trzeba ją mieć, żeby napisać swoją historię, która nie była kolorowa. Życzę Ci mnóstwa pozytywnej energii i samych uśmiechów na co dzień :-)
OdpowiedzUsuńNiestety nie każdy urodził się pod szczęśliwą gwiazdą, jednak każdy może poprowadzić swoje życie tak - aby nabierało barw :)
UsuńTwoja historia bardzo mnie poruszyła. Ma w sobie coś...
OdpowiedzUsuńWiesz co Zuziu ? Nie wiem gdzie ty widzisz te kompleksy. Widziałam Ciebie słoneczko na żywo i jesteś piękna ! Szczególnie w warkoczykach ! Cieszę się, że znalazłaś taką osobę która cię akceptuje i kocha taka jaka jesteś, czyli piękna piękna ! Zasługujesz na wszystko co najlepsze :) Ja niestety w ciągu dalszym siebie nie akceptuje i rycze co ranek przed lustrem, ale nie poddaje się...
OdpowiedzUsuńKochana wiedz że wygląd to nie wszystko, a Ty nie jesteś brzydką kobietą - wręcz odwrotnie - jesteś bardzo charakterystyczna i piękna :)
UsuńDziękuję za miłe słowa :*
Bardzo wzruszyla mnie Twoja historia kochana i mimo ze ja zmienialam sie na wadze to lubilam swoje cialo. Wiem ze dzieci sa okrutne w podstawowce niestety przytylam i tez bylam ofiara kpin, choc jako "czolowa" dziewczyna w szkole nigdy mi tego nie poiwedziano w twarz, ale takie rzeczy sie slyszy. patrzac teraz na to kim jestem i jaka jestem moge jedynie popatrzec z politowaniem na moich "kolegow" ktorzy spadli na dno i z pieknych ludzi nic z nich nie ma hahaha. Piekna jestes i nie wazne ile masz pieprzykow czy masz piegi i co jest aktualnie w modzie. Kazdy z nas jest piekny i inny i dzieki temu jestesmy tak niesamowicie niepowtarzalnie, jedyni w swoim rodzaju <3 <3
OdpowiedzUsuńNiestety ludzie lubią gadać i zawsze będą. W końcu to zrozumiałam, a kiedyś bardzo brałam wszystko do siebie. Dziś wiem kim jestem, ile jestem warta i co mam w środku - a to jest najważniejsze :)
UsuńPrzepięknie wyglądasz i historia jest bardzo wzruszająca.
OdpowiedzUsuńDziękuję.
UsuńCiesze sie, ze akceptujesz siebie taka, jaka jestes. Mimo przykrych przezyc z powodu braku mamy, tata wychowal Cie doskonale z pewnoscia na tyle, na ile potrafi. Dasz dobry przyklad dzieciom. Wsparcie meza ma ogromny wplyw na nas, kobiety. Z calego serca zycze Ci uduzo usmiechu w zyciu. PS: ja tez czasem bez make-up wychodze i dobrze mi z tym 😍 to nie jest najwazniejsze. Grunt to akceptacja wlasnego ciala i osobowosci.
OdpowiedzUsuńDokładnie, masz rację!
Usuńtakie wpisy mogę czytać codziennie <3
OdpowiedzUsuńDziękuję :*
UsuńWidać ogromną pracę, jaką wykonałaś. Niestety, mają na to wpływ także ludzie których spotykamy, a także stan zdrowia. Chciałabym tak wyglądać i tak się malować, ale mimo wszelkich starań nie jest to możliwe.
OdpowiedzUsuńb Przeczytałam calutki wpis i łzy staneły mi w oczach. Długa droga przedemną abym akceptowała sama siebie. Rozstępy, które pojawiły się na sam koniec ciąży strasznie mnie dołują, synek ma 1.5 roku a ja wciąż się z nimi nie mogę pogodzić. Jest to moja największa zmora.
OdpowiedzUsuńBardzo mnie wzruszyłam Twoja historia Kochana i gratuluję Ci z całego serca! <3 :*
OdpowiedzUsuńMnie też dopiero niedawno udało się uporać z kilkoma kompleksami i choć mam jeszcze wiele do przepracowania w swojej głowie, to wiem, że każda z nas jest piękna taka, jaka jest :)
Najważniejsze, że historia zakończyła się dobrze. Trzymaj się kochana! :)
OdpowiedzUsuńJa CIe znam praktycznie od zawsze ;) pamiętam te spodnie moro, chociaż wcale nie wyglądałaś w nich źle :) i nie powiedziałabym ze nie byłaś "kobieca" bo bylas - mysle ze potrzebowalas do tego czasu aby dojrzec swoje piekno i oczywiscie potrzebowalas u boku kogos kto Cie wspiera. cieszę się, że wkoncu go odnalazlas i zaakceptowalaś siebie. Brawo Zuziu!
OdpowiedzUsuńNapisane cudownie! Aż łapie za serce 💓 Zdjęcia we wpisie, sa boskie jak zawsze!
OdpowiedzUsuńjejku az lzy w oczach czytajac twoja historie.. pamietaj jestes wspaniala kobieta matka oraz zona. buziaki kochaanaa
OdpowiedzUsuńJejku, bardzo wzruszająca historia i uważam, że dobrze zrobiłaś opisując to wszystko na swoim blogu. Daje to do myślenia. Cieszę się, że udało Ci się pokochać samą siebie. Każda kobieta powinna się tak czuć - idealnie sama ze sobą :)
OdpowiedzUsuńPiękna historia, choć smutna.. :( śliczne zdjęcia <3
OdpowiedzUsuńAch nie wiem co napisać! Zuza masz faceta piękne dzieciaczki a resztą nie zaprzątaj sobie głowy! Jesteś PIĘKNA!
OdpowiedzUsuńCałkowicie mnie wcięło. Gratuluję za taki szczery post i wyznanie swojej historii. Jesteś silną kobietą. Każdy ma za sobą historię, którą pokonał i to właśnie te doświadczenia nas kształtują.
OdpowiedzUsuńNiesamowita zmiana i bardzo osobisty ale przemyślany wpis!
OdpowiedzUsuńPoruszająca historia, przeczytałam jednym tchem i tak sobie myślę, że po tylu przejściach i niepowodzeniach musiało w końcu "zaświecić słońce" i tak się stało. Trafiłaś w końcu na wspaniałego faceta i widać, że jesteś szczęśliwa. Oby tak już zostało na zawsze i tego Ci z całego serducha życzę. Piękne zdjęcia z metamorfozy, ale tak jak piszesz najważniejsze jest to co człowiek ma w środku. Ściskam!
OdpowiedzUsuńMega wzruszający post. Nie wiedziałam kochana, że tyle przeżyłaś, ale super, że w końcu siebie zaakceptowałaś :)
OdpowiedzUsuńŚwietnie się czytało i szkoda, że nie masz już takich włosów. Bardzo Ci pasowały! :)
OdpowiedzUsuńJaka piękna historia... Odpisałaś ją bardzo wzruszająco. Powiem Ci, że jesteś piękną kobietą i w środku i na zewnątrz! A zdjęcia z sesji sztos.
OdpowiedzUsuńBrawo za odwagę! Brawo za szczerość i determinację w dążeniu do lepszego jutra! Brawo za walkę o córkę,. szczęście i samą siebie! Trzymam kciuki by teraz było już tylko lepiej:) Zasługujesz na to kochana! ;*
OdpowiedzUsuńPiękna poruszająca historia. Wiele przeszłaś. Każdy z nas potrzebuje akceptacji i wsparcia innych osób. Ty już je masz :) Fakt, niekiedy akceptacja samego siebie przychodzi z czasem.
OdpowiedzUsuńpiękno jest w każdej z nas! Grunt to pokochać siebie. Jeśli coś nam w sobie przeszkadza i chcemy to zmienić, to zmieńmy. Czasami zdajemy sobie sprawę ze swoich wad, kompleksów. Czasami możemy coś z tym zrobić, czasem zostaje nam to tylko zaakceptować :)
OdpowiedzUsuńWow zmiana nie samowita, ale musisz pamiętać że każda z nas jest piękna 😍 i każdy powinien siebie akceptować
OdpowiedzUsuńWow! Na tych zdjęciach po metamorfozie wyglądasz obłędnie. Piękno jest w każdym człowieku
OdpowiedzUsuńŚwietnie, że znalazłaś szczęście i potrafisz doceniać to co masz! Jesteś piękną i silną kobietą!
OdpowiedzUsuń