Jak radzić sobie przy urazach stawu skokowego?

Artykuł sponsorowany / reklama


Jak radzić sobie przy urazach stawu skokowego?

Uraz, kontuzja... brzmi znajomo? Każdy z nas pewnie w swoim życiu doświadczył tych nieprzyjemnych efektów podczas aktywności fizycznej. Dziś podpowiem Wam jak radzić sobie w takich sytuacjach.

Do osób aktywnych fizycznie nie należę od kilku ładnych lat. Pewnie śmiejecie się w duchu, że jestem zbyt leniwa, żeby ruszyć swoje cztery litery z kanapy i zacząć robić coś ze swoim życiem. Otóż robię - jednak nie wszytko mogę, nad czym dziś ubolewam. 

W swoim życiu miałam kilka urazów, które skończyły się założeniem gipsu, szyny gipsowej czy stabilizatorów. Całe życie powtarzałam, że powinnam mieć na imię jak jeden ze Smurf'ów - Ciamajda. Czemu? Pierwszą poważną kontuzję doznałam podczas spaceru, na prostej drodze. Szłam sobie po prostu i nagle poczułam w swoim kolanie niesamowity ból, kolano wykręciło się w przeciwną stronę i upadłam. Czułam się jakby mnie ktoś "podciął". Kiedy próbowałam wstać - pojawiało się to samo, aż do momentu, kiedy moje kolano całkowicie się zblokowało. Oczywiście udałam się na SOR i tam po oględzinach lekarza (bez RTG) powiedziano mi, że mam zbite kolano. Zalecono okłady i cierpliwość. Po pewnym czasie okazało się, że zgruchotała mi się łąkotka i konieczne było jej operacyjne usunięcie. Kolejny raz, kilka miesięcy później, podczas wieszania firanek, poczułam coś podobnego - skończyło się to przeszczepem więzadła krzyżowego i bocznego i wstawienie mi na stałe śrub w kolano. Żeby tego było mało, podczas wakacji - niefortunnie skoczyłam do basenu i ... złamałam kostkę boczną w prawej stopie. Niestety mam takie "szczęście", że trafiam na lekarzy, którzy w oczach mają rentgen i na początku moje urazy są tylko zbiciem. Tak też było w tym przypadku i musiałam nosić szynę bądź stabilizator na kostkę. Niestety po dwóch tygodniach, kiedy trafiłam do kolejnego lekarza założono mi gips - i ponoć milimetry dzieliły mnie od operacji.

W tym momencie się zatrzymam, bo nie chcę opowiadać Wam historii moich wypadków, ale miałam mówić o sposobach na urazy stawów. Otóż, w przypadku skręcenia czy nadwyrężenia stawu skokowego bardzo dobrze jest zainwestować we wspomniany wyżej stabilizator. Osoby, które podobnie jak ja - nie lubią siedzieć w miejscu i nawet podczas urazu chcą być chociaż w małym stopniu aktywne powinny zaopatrzyć się w taki gadżet. Odpowiednio dobrana orteza pozwala na zachowanie aktywności oraz redukuje niebezpieczeństwo pogłębienia się kontuzji. Oczywiście, założenie takiego stabilizatora wymaga konsultacji ze specjalistą i dopiero po jego pozwoleniu można się na niego zdecydować. W czym tkwi sekret takiej ortezy? Utrzymuje ona układ ruchu w stabilnym położeniu. Dodatkowo jest lekka i komfortowa w noszeniu. 

Pierwszą najważniejszą sprawą chwilę po doznaniu urazu jest oczywiście wizyta u specjalistów, rentgen, a czasem nawet badanie USG. Jeśli lekarz pozwoli, możemy zdecydować się na noszenie stabilizatora - ja wybrałam tę opcję ze względu na wygodę jej noszenia. Dodatkowo warto odciążać nogę przy pomocy kul ortopedycznych, gdyż nadmierne jej obciążanie z pewnością służyć Wam nie będzie. Pamiętajcie również o specjalnych okładach (np. z Altacetu) i układaniu nogi wyżej od ciała w taki sposób, aby nie tworzyły się w niej zakrzepy. Jeśli lekarz nie wspomina Wam o zastrzykach przeciwzakrzepowych, warto o nie podpytać podczas wizyty. 

Najlepiej będzie jeśli będziecie unikać takich sytuacji i wypadki będą omijać Was łukiem. Po swoich przykrych doświadczeniach mogę napisać, że skutki takich złamań czy skręceń mogą Wam dać znać dopiero po kilku latach od zdarzenia. Jeśli będziecie ściśle trzymać się zaleceń, to może unikniecie takich przykrych konsekwencji. W moim przypadku jest na odwrót, bo pierwszy poważny uraz miałam mając 19 lat i w głowie miałam wtedy co innego, jak siedzenie w domu. No, ale cóż... dziś wiem, że to był błąd. 

Stosowaliście już stabilizatory? Podobają Wam się takie rozwiązania?

Komentarze

  1. Kochana możemy sobię raczkę podać. Kontuzje u mnie zaczęły się właściwie od 5 roku życia. W podstawówce postanowiłam grać w kosza ze względu na swój wzrost. Było fajnie... do momentu, kiedy dziewczyna, odbierając mi piłkę w biegu z impetem szturchnęła mnie na ścianę. Straciłam przytomność, obudziłam się w szpitalu z roztrzaskanym kolanem. Mogłam nim "mieszać jak w zupie". Gips na 2 miesiące w zasadzie nie pomógł. To nie były te czasy, co dzisiaj. Nie było takiej technologii, więc skutki odczuwam do do teraz. Kolano nadal nie jest prawidłowo ustawione. Ale stabilizatory mam w domu. Nie maści, bo to nic nie daje. Rozgrzeje na chwile, zniweluje ból i ot tyle. Muszę uważać, nie chodzić na kolanach, co przy dzieciach jest nieuniknione. Poza tym często puchnie mi od nadmiernej iloci wody. Już 5 razy mi ją ściągali na sorze. Także tego... Z doświadczenia teraz wiemy, jak dbać chociaż o dzieci. U mnie aktywność też uzależniona jest od kręgosłupa, bo i z nim mam problem.

    OdpowiedzUsuń
  2. moja siostra miała kilka lat poważną stawu i właśnie stabilizator uratował ją przed operacją

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja na szczęście nigdy nie nawabiłam się kontuzji, a jestem bardzo aktywna fizycznie :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo przydatne informacje :) mój narzeczony nosi podobny stabilizator, ale na nadgarstek, bo ma problem z ręką, więc to mu bardzo pomaga :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie mialam nigdy takiego urazu, I mam nadzieje ze nigdy się to nie STANIE. Ale post super dla tych co się zmagaja z tym problem

    OdpowiedzUsuń
  6. Dawno temu przydarzyła mi się taka kontuzja stawu skokowego, ale wtedy nie było jeszcze takich stabilizatorów. Teraz medycyna poszła bardzo do przodu i nie zamiast ciężkiego gipsu, stosowane są dużo wygodniejsze rozwiązania.

    OdpowiedzUsuń
  7. na szczęście nie miałam i nie mam takiego problemu :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Nigdy nie miałam takich problemów, ale spotkałam się z tym u mojej siostry

    OdpowiedzUsuń
  9. Stabilizator jest o wiele wygodniejszy niż noszenie szyny, przynajmniej w moim odczuciu. Mam nadzieję, że jednak więcej urazów mnie nie dopadnie.

    OdpowiedzUsuń
  10. Na szczęście nie musiałam nigdy takiego używać, ani nikt z moich bliskich.

    OdpowiedzUsuń
  11. Sama nie miała stabilizatora ale moi rodzice tak. Zarówno mama jak i tata mieli problemy z kolanami, gdzie były operacje i różnego rodzaju zabiegi a potem stabilizatory do noszenia

    OdpowiedzUsuń
  12. Ja niestety bardzo często mam problemy ze stawem skokowym z uwagi na pracę, jaką obecnie wykonuję. Czasami staram się zaradzić temu domowymi sposobami i nie szukam medycznych rozwiązań, co jest moim błędem. Dziękuję za ten post, bardzo mi się przydał <3

    OdpowiedzUsuń
  13. Miałam kilka razy uraz stawu skokowego i zawsze sięgałam po stabilizatory. Tylko tak może się on zregenerować.

    OdpowiedzUsuń
  14. tak, najlepiej omijać, ale czasem sie nie da

    OdpowiedzUsuń
  15. gdy chodziłam na siłownię to zdarzały mi się kontuzje. na szczęście po zrobieniu przerwy od wysiłku mijały

    OdpowiedzUsuń
  16. Tak, miałam raz, jak skręciłam kostkę. Teraz wracam do treningów i zastanawiam się, czy się znów nie zaopatrzyć w taki

    OdpowiedzUsuń
  17. Ja miałam ostatnio problem z kolanem, na szczęście ćwiczenia mi pomogły i jest ok. Ale trzeba już uważać.

    OdpowiedzUsuń
  18. Nigdy nie miałam takich problemów, na szczęscie :)

    OdpowiedzUsuń
  19. dobrze wiedzieć, bardzo przydatny artykuł :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Nie wyrażam zgody na przetwarzanie i kopiowanie zdjęć mojego autorstwa. Nie zgadzam się na pozostawianie reklam na moim blogu. Każdy komentarz z linkiem widocznym lub ukrytym zostaje automatycznie usunięty.

Instagram