Odkąd pamiętam, zawsze byłam fanką potraw z ziemniaków. Placka po węgiersku nauczył mnie robić mój tata - chociaż jest on trochę zmodyfikowany. Dziś postanowiłam się z Wami podzielić tym przepisem i mam nadzieję, że ktoś z Was skusi się go zrobić i podzieli się ze mną swoją opinią na jego temat.
Sos węgierki w swoim standardowym składzie nie posiada chyba marchewki. W moim domu jest ona dodawana praktycznie do każdej potrawy, tak więc w tym sosie również ją znajdziecie. Czemu o tym wspominam? Wiem, że znajdą się hejterzy, którzy zaraz wypomną mi, że przepis który prezentuję wcale nie jest przepisem na placka po węgiersku.
Składniki:
Na placek:
Kilka surowych ziemniaków, dwie cebule, jajko, mąka, pieprz czarny mielony, sól, majeranek, mielony kminek.
Nie podaję konkretnych ilości, ponieważ nie wiem ile placków chcecie usmażyć. Średnio na około 10 ziemniaków daję dwie cebulę, jedno jajko i około 3-5 łyżek mąki. Przyprawiam do smaku. Ważne, żeby majeranku było sporo i był on widoczny i wyczuwalny.
Na sos:
3 czerwone papryki, 1 papryka żółta, 3 marchewki, 1 korzeń pietruszki, 1 większa cebula, 3 ząbki czosnku, przecier pomidorowy, 1 kg łopatki wieprzowej, pieprz czarny ziarnisty, 2 liście laurowe, 2 szt. ziela angielskiego, sól, cukier, ostra papryka w proszku.
Z tej ilości składników wychodzi zawsze spory garnek sosu, który starcza na około 6-8 placków.
Dekoracja:
śmietana kwaśna, natka pietruszki świeża.
Sposób przyrządzania:
Całość zaczynam przyrządzać od sosu, ponieważ jego zrobienie jest dość pracochłonne. Najpierw zaczynam od podpieczenia dwóch z trzech czerwonych papryk. Wkładam je do piekarnika i zapiekam do miękkości. W czasie, kiedy się pieką zaczynam rozprawiać się z mięsem. Łopatkę wieprzową kroję na kostkę średniej wielkości (wszystko zależy od upodobań). Podsmażam ją na gorącym oleju doprawiając pieprzem czarnym mielonym i odrobiną soli. Nastawiam spory garnek i wlewam do niego około litra wody (robię to na oko, tak aby zakryć mięso). Do wody wrzucam liść laurowy, ziele angielskie i pieprz ziarnisty, następnie wrzucam do niej mięso i powoli duszę. Kiedy papryka się upiecze - przekładam do pojemnika i blenduję ją. Odstawiam na bok.
Kiedy mięso zaczyna robić się miękkie zaczynam kroić w kostkę obrany wcześniej korzeń pietruszki, marchewki i cebulę. Wrzucam je do garnka z duszącym się mięsem oraz dodaję 2-3 łyżki przecieru pomidorowego. Kiedy warzywa z mięsem są odpowiednio miękkie, do sosu dodaję zblendowaną paprykę, resztę przypraw (paprykę ostrą, sól, trochę cukru) i zgniecione ząbki czosnku. Całość gotuję jeszcze kilka minut.
Sos zawsze wychodzi bardzo gęsty, tylko raz zdarzyło mi się nalać za dużo wody i musiałam zaciągnąć go mąką, aby zgęstniał. Ogólnie tego unikam, ale chciałam go uratować, a nie miałam w domu więcej warzyw, które z pewnością by go zagęściły.
Kiedy sos jest gotowy biorę się za robienie placków. Przepisu na placki ziemniaczane chyba nie trzeba nikomu przedstawiać. Jeśli jednak jesteście ciekawi w jaki sposób je robię, to proszę.
Ziemniaki ścieram na tarce, odsączam je trochę z wody, a następnie dodaję do nich poszatkowaną cebulę, jajko, trochę mąki, dobrą garść majeranku, sól, pieprz do smaku i łyżeczkę mielonego kminku. Wszystko razem mieszam i smażę na gorącym tłuszczu. Od pewnego czasu dla ułatwienia, aby usmażyć placek wielkości patelni - robię to na patelni do naleśników - ma ona niższy rant dzięki czemu łatwiej mi przełożyć go na druga stronę - jeśli nie macie odpowiednich łopatek - pomóc sobie możecie większym talerzem. Kiedy placek usmaży się z dwóch stron wykładam go na talerz, polewam sosem, składam na pół i ponownie polewam sosem. Na wierzch nakładam jeszcze kwaśną śmietanę i posypuję to posiekaną natką pietruszki. Obiad gotowy!
Podczas Black Friday w Notino.pl skusiłam się na kolejny zapach dla mojego męża. Tym razem skusiłam się na zapach od Versace o nazwie EROS. Dziś przyszedł czas na jego recenzję.
Często w moich wpisach wspominam, że mój mąż, podobnie jak ja, bardzo lubi zapachy świeże i rześkie. W swojej kolekcji nie miał jednak perfum, które idealnie nadawałyby się na jakieś większe wyjścia. Postanowiliśmy poszukać czegoś oryginalnego i nietuzinkowego, co będzie wyróżniać go spośród tłumu. W taki właśnie sposób, podczas poszukiwań, wpadłam na zapach Versace Eros.
Wyjątkowy zapach dla mężczyzn Versace Eros powstał specjalnie z myślą o bohaterskim i pełnym pasji mężczyźnie, takim, jakim był grecki bóg Eros. Zapach ten jest doskonałym wyrazem siły i zmysłowości. Symbolizuje miłość, pragnienie i pasję. Zapach Versace Eros przeznaczony jest dla silnego i pewnego siebie mężczyzny, który wie, czego chce. Zapach Versace Eros w mgnieniu oka roztoczy wokół Ciebie niezwykłą aurę i pozostawi nadzwyczaj zmysłowe odczucia. Perfumy kryją w sobie klucz do prawdziwego hymnu miłości w wykonaniu boga Erosa.
Jako, że jestem ogromną miłośniczką mitologii greckiej i wszystkiego co z nią związane, możecie domyślić się, że taki opis i sam wygląd flakonu od razu mnie do siebie przyciągnął. Perfumy są zamknięte w przepięknym niebieskim flakonie, który jest zdobiony greckimi wzorami. Jego masywność dodaje mu niesamowicie męskiego wyglądu, a elegancji i klasy dodaje złoty, cudownie zdobiony korek.
Podczas pierwszego spryskania skóry tym zapachem, do nozdrzy od razu dociera mocny aromat wanilii i mięty. Jest to bardzo charakterystyczne połączenie i nie każdemu może przypaść ono do gustu. Zapach jest bardzo intensywny i mocny, tak więc wielbiciele delikatniejszych aromatów z pewnością się rozczarują. Po około 10-15 minutach zapach zupełnie się zmienia. Robi się bardziej ostry - mocno wyczuwalna staje się fasola tonka, która początkowo bardzo denerwowała mojego męża. Oprócz fasoli wyczuwam w tych perfumach aromat drzewa sandałowego lub coś zbliżonego do kadzidełek, które pali się w domu. Jest to coś zupełnie innego niż zapachy, z którymi mieliśmy do czynienia do tej pory, jednak z czasem bardzo przypadł nam do gustu. Mężczyzna otulony tym zapachem staje się uwodzicielski, męski i pełen erotyzmu. Ten zapach działa jak narkotyk! Idealnie pasować będzie do młodych panów, pełnych werwy i energii. Z pewnością są to wyjątkowe perfumy dla mężczyzny. Warto wspomnieć o niesamowitej trwałości tej wody toaletowej. Na skórze trzyma się dobre 24 godziny (nawet po prysznicu go wyczuwamy), a na odzieży około tygodnia, a nawet dłużej. Dawno nie spotkałam się z tak trwałymi zapachami, no, ale marka Versace do czegoś zobowiązuje. Jestem mocno zaciekawiona jak to będzie z damskimi zapachami od nich i chyba niebawem skuszę się na coś dla siebie. Czy spotkaliście się już z tymi perfumami? Jak pachną Wasi panowie?
Starzenie się skóry, to naturalny proces u każdego człowieka. Niestety nie da się tego zatrzymać, jednak można go trochę opóźnić dzięki odpowiednim kosmetykom. Image Skincare Total Anti Aging Serum z komórkami macierzystymi, to doskonały produkt stworzony do specjalnych potrzeb skóry dojrzałej, zniszczonej lub trądzikowej.
Od dłuższego czasu szukam odpowiedniego serum do mojej skóry. Miałam kilka, które robiło na mnie pozytywne wrażenie, jednak ich cena była zbyt wysoka i nie zawsze mogę sobie na takie dobrodziejstwa pozwolić. W przypadku tego kosmetyku, cena również nie należy do najniższych, jednak patrząc na działanie jak i wydajność, już na początku tego wpisu mogę Was zapewnić, że jego zakup jest opłacalny. Dlaczego?
Serum z komórkami macierzystymi i kwasem glikolowym
Unikatowa kosmeceutyczna kompozycja trzech kwasów owocowych (glikolowego, mlekowego i jabłkowego) z przełomową technologią roślinnych komórek macierzystych jabłoni. Ta nowoczesna technologia doskonale chroni komórki przed destrukcyjnym działaniem wolnych rodników przyśpieszających starzenie się skóry i wspomaga proces odbudowy i regeneracji komórek. Ponadto zawarte w preparacie duże ilości soku aloesowego i składników antyoksydacyjnych (witamina E, kwas alfa-liponowy) wpływają na wzmocnienie naturalnej bariery ochronnej naskórka dzięki czemu skóra zostaje intensywnie nawilżona na długi czas. Technologia Wektorowa (Vectorize –Technology™ ) opatentowana przez markę zapewnia aktywność substancji do 48 h po aplikacji.
TYP SKÓRY
Dojrzała / trądzik grudkowo-krostkowy / zniszczona przez promieniowanie słoneczne.
KORZYŚCI
Wyjątkowe połączenie kwasów owocowych z technologią komórek macierzystych zapewnia gładką, jędrną skórę bez podrażnień. Najnowocześniejsza Technologia Wektorowa (Vectorize –Technology™) przedłuża penetrację substancji aktywnych w głąb skóry oraz podwyższa komfort aplikacji.
STOSOWANIE
Rano i wieczorem wmasować w oczyszczoną skórę. Na dzień stosować z Linią PREVENTION +.
KLUCZOWE SKŁADNIKI
Vectorize –Technology ™(kompleks antiaging) - Unikatowy kompleks substancji aktywnych, transportowany w głąb naskórka w wielowarstwowych kapsułach. W rezultacie 48 godzinnego uwalniania zawartych w nich substancji, zwiększa efektywność ich działania i głębokość penetracji.
Technologia komórek macierzystych - Chroni komórki skóry i przedłuża ich żywotność
10% mieszanka kwasów AHA (mlekowego, glikolowego i jabłkowego) - Złuszcza
Serum zamknięte jest w smukłej, podłużnej tubie z pompką, która w higieniczny sposób wydobywa kosmetyk z wnętrza. Zapach bardzo przyjemny - taki słodki, jakby miodowy. Konsystencja rzadka, lejąca wręcz. Jedna pompka w zupełności wystarcza na rozprowadzenie serum po całej twarzy, jednak jeśli chcemy zastosować go również na szyję, to polecam dwukrotne wciśnięcie.
Kosmetyk dość szybko się wchłania. Początkowo pozostawia taką lepką warstwę na skórze, jednak po kilku minutach ona znika i twarz momentalnie staje się zliftingowana i wyglądająca o wiele młodziej. Początkowo nie do końca podobał mi się ten efekt, bo miałam wrażenie, że skóra ściąga się za mocno. Doszłam jednak do wniosku, że to było chwilowe, ponieważ miałam akurat lekko przesuszoną skórę. Kiedy doszła do stanu normalnego - serum stało się moim ideałem. Moja cera po zastosowaniu tego serum staje się odpowiednio nawilżona, bez efektu świecenia, jędrna, naprężona i odżywiona. W końcu wygląda zdrowo i świeżo, a jej szarość i zmęczenie zniknęły.
Serum jest bardzo wydajne, wydaje mi się, że takie opakowanie starczy spokojnie na 3 do 5 miesięcy. Osobiście stosuję je ponad miesiąc i wagowo nie czuję praktycznie różnicy. Dostaniecie je w sklepie topestetic.pl.
Recenzje innych kosmetyków tej marki znajdziecie tutaj:
Akwaria są przepiękną dekoracją w mieszkaniu czy domu. Odpowiednio pielęgnowane będą cieszyć właścicieli przez długie lata. Co warto wiedzieć przed założeniem akwarium w domu?
Wielu osobom wydaje się, że założenie akwarium jest bardzo prostą sprawą - wystarczy nasypać kamyczki, wsadzić roślinki, wlać wodę, wrzucić rybki i cieszyć się jego wyglądem. Nic bardziej mylnego! Pracując w sklepie zoologicznym dowiedziałam się, jak wielu ludzi popełnia masę błędów przy zakładaniu i pielęgnacji zbiorników dla rybek i postanowiłam Was przed nimi ostrzec, a także delikatnie przygotować do założenia własnego "baniaka".
Najważniejszą sprawą jest przygotowanie odpowiedniego miejsca dla usytuowania naszego zbiornika. Należy pamiętać, że miejsce to, powinno być z dala od "ciągu komunikacyjnego", czyli miejsc, przez które najczęściej przechodzimy. Przykład? Nie powinno stawiać się akwariów przy wejściowych drzwiach do pokoju, ponieważ ryby widząc ciągły ruch będą w ciągłym stresie, przez co nie będą się zdrowo i dobrze rozwijać, a także mogą stracić swoje wyjątkowe ubarwienie. Warto pamiętać, że zbiornik nie powinien stać obok okna. Dlaczego? Zbyt duża ilość światła powoduje rozrost glonów. Jeśli mamy już wybrane miejsce, to kolejną ważną rzeczą jest odpowiednia szafka pod akwarium. Im większy zbiornik, tym szafka powinna być mocniejsza, a nawet specjalnie wzmacniana. Niektóre akwaria sprzedawane są już ze specjalnymi szafkami. Świetną i chyba najlepszą ofertę na naszym rynku posiada AQUAEL. Jeśli jednak akwaria i szafki kupujemy oddzielnie, warto wspomóc się dodatkowymi wspornikami i blatami.
Wielkość zbiornika zależna jest od tego co chcemy w nim hodować - nie kuśmy się na hodowlę skalarów, jeśli w naszym mieszkaniu mamy 54 litrowe akwarium. Wiele ryb potrzebuje dużych litraży i głębokości, aby móc odpowiednio rozwijać się i rosnąć. Pamiętajmy, że zanim zaczniemy uzupełniać nasze akwarium, należy je dokładnie umyć - jednak wydaje mi się, że o tym każdy powinien wiedzieć.
Kształt akwarium. Wiem, że kule nie zaliczają się do akwariów, jednak wielu ludzi decyduje się na hodowlę w tych zbiornikach. Pamiętajcie, że tego typu zbiorniki mają bardzo małe dno, mało przestrzeni do pływania, ciężko utrzymać w nich odpowiednią równowagę biologiczną, a co najważniejsze kula nie ma kątów, więc rybka będzie pływała ciągle w kółko. Po dłuższym czasie może dojść do problemów z błędnikiem.
Skoro zdecydowaliśmy się na posiadanie zbiornika z rybami w naszym domu, to zapewne mamy już w głowie zarys tego - co chcemy w nim hodować. Jeśli nie, to polecam przestudiowanie informacji o rybach, które się nam podobają, ponieważ nie wszystkie gatunki mogą ze sobą przebywać. Jest to zależne od wielu rzeczy, jak np. odpowiednia temperatura wody, pH wody, rodzaj światła, rośliny itp.
Jeśli chcemy, aby nasze akwarium należało do tych bardziej zielonych. zasadzonych roślinnością - nie kupujmy rybek typu pyszczaki, ponieważ są one roślinożerne i prędzej czy później nasza zieleń w zbiorniku zniknie. Jeśli decydujemy się na hodowlę ryb tego typu, należy pamiętać, że akwarium powinno wystrojem przypominać ich naturalne, skaliste środowisko z piaszczystym podłożem, w którym ryby te uwielbiają kopać. Jeśli chcemy dodać do niego trochę zieleni, to warto zainwestować w twardsze i grubsze rośliny jak np. kryptokoryna.
Skoro wspomniałam o roślinach, to bardzo ważną rzeczą jest ich naturalność. Pod żadnym pozorem nie kupujmy roślin sztucznych - są one nie tylko sztuczne, ale i niebezpieczne dla mieszkańców naszego zbiornika (ryby mogą się o nie kaleczyć). Żywe rośliny oprócz przepięknego wyglądu produkują też czysty tlen, który pomaga naszym rybom żyć i rozwijać się prawidłowo. Oprócz tego żywe rośliny stanowią "przystań" dla bakterii, które są pomocne przy rozkładzie odpadów. Należy jednak pamiętać, że obumarłe rośliny należy wyciągać ze zbiornika, ponieważ przy jej rozkładzie mogą powstawać związki niebezpieczne dla naszych ryb. To samo tyczy się zbyt mocno obsadzonego akwarium - stężenie CO2 w wodzie, zabiera rybom tlen w efekcie czego mogą się udusić. Przy roślinach żywych bardzo ważne jest również odpowiednie oświetlenie.
Odpowiednie podłoże również jest bardzo ważne podczas dopasowywania obsady naszego akwarium. Jeśli w zbiorniku ma znajdować się sporo ryb dennych, ważne jest aby żwirek nie był zbyt duży i ostry, ponieważ może nasze ryby pokaleczyć - fajnym rozwiązaniem są wtedy drobne piaseczki. Jeśli w naszym akwarium chcemy mieć ładną roślinność, warto pomyśleć o podłożu aktywnym, dzięki któremu wszystko będzie pięknie i zdrowo rosło.
Oświetlenie jest kolejną ważną rzeczą o której należy pamiętać. Tak jak wspominałam wcześniej - wszystko zależne jest od tego, co chcemy posiadać w zbiorniku. Ryby, rośliny - wszystko to musi mieć odpowiednie warunki do prawidłowego rozwoju. Jedne gatunki potrzebują więcej światła inne mniej, dlatego też nie powinno się mieszać wszystkiego, nie mając pojęcia o ich wymaganiach. Dobrze, jeśli światło włączane jest o tych samych godzinach. Fajną sprawą są automatyczne wyłączniki światła, dzięki czemu w zbiorniku o stałych porach uruchamia się i gaśnie światło.
Filtracja, to kolejna ważna kwestia podczas zakładania zbiornika. Marka Aquael, o której już wspomniałam jest pionierem w produkowaniu przeróżnych filtrów i napowietrzaczy do akwarium. Moc zależna jest od litrażu naszego zbiornika. Do wyboru mamy też różne filtry - wewnętrzne, zewnętrzne oraz kubełkowe. Te ostatnie są moim zdaniem najlepsze, jednak o tym opowiem Wam innym razem.
Podmiana wody. W tym momencie początkujący akwaryści najczęściej popełniają jeden poważny błąd. Wymieniają całą wodę w akwarium. Jeśli zależy nam na prawidłowym funkcjonowaniu zbiornika, należy pamiętać, że najlepiej jest wymieniać 30% wody co 7 dni. Spuszczamy 1/3 wody (najlepiej ciągnąć ją z samego dna specjalnym "odkurzaczem") i na jej miejsce dolewamy nową, ostałą wodę w temperaturze pokojowej. Nigdy nie powinno się wlewać wody zimnej lub zbyt ciepłej, gdyż możemy narazić nasze ryby na różne choroby jak np. ospa. Niektórzy hodowcy inwestują w filtry odwróconej osmozy, które uzdatniają i oczyszczają kranową wodę, dzięki czemu jest bezpieczniejsza dla ryb.
Jak widzicie założenie akwarium, to nie tylko wlanie wody i włożenie rybek. Jest to trochę pracochłonne, dużo się należy dowiedzieć i nauczyć, jednak moim zdaniem warto w coś takiego zainwestować. Od kilku lat jest to moje hobby, które stale pielęgnuję i rozwijam się w tym kierunku. Oprócz pięknego wyglądu zarówno w dzień jak i wieczorem, to hobby daje mi niesamowicie dużo wiedzy. Jeśli zastanawiacie się nad założeniem własnego zbiornika, to nie róbcie tego na "hop siup", tylko najpierw poczytajcie i dowiedzcie się co nieco na ten temat. Tak będzie lepiej i dla Was i dla mieszkańców przyszłego akwarium. Posiadacie akwaria w swoim domu/mieszkaniu? Interesujecie się akwarystyką?
Już za kilka dni usiądziemy przy stole wigilijnym ze swoimi bliskimi. Jeśli nie masz jeszcze skompletowanych prezentów, to ten wpis może Ci się przydać. Znajdziesz w nim 5 pomysłów na świąteczne prezenty.
Problem z wybraniem odpowiedniego prezentu miał pewnie każdy z Was. Ja co roku zmagam się z nim i kombinuję, żeby moi bliscy byli zadowoleni. Z dziećmi nigdy nie ma tego problemu, bo piszą listy do Mikołaja, bądź sami mówią co chcieli by otrzymać. W mojej rodzinie są jednak osoby, które nigdy niczego nie oczekują. Jestem osobą, która bardzo lubi sprawiać radość swoim bliskim, dlatego staram się wręczać im coś wyjątkowego. Jakie pomysły miałam w tym roku?
1. Fotoksiążka
Taki prezent w tym roku sprawię dla mojej teściowej. Uwielbia oglądać zdjęcia i wspominać miłe chwile z życia codziennego czy różnych uroczystości. Lubi też pokazywać te zdjęcia swoim koleżankom. Razem z mężem wpadliśmy na pomysł, aby wywołać jej dużo zdjęć w formie fotoksiążki. Dzięki temu, nie będzie musiała wkładać pojedynczych zdjęć do albumów, a ich jakość jest o wiele lepsza jak tradycyjnych odbitek.
2. Bombka "karczoch" DIY
Tego typu prezent najczęściej wręczam dziadkom lub ciociom. Razem z dziećmi co roku tworzę kilka takich bombek i obdarowuję nimi swoich bliskich. Co ważne - taka bombka jest niezwykle prosta do zrobienia, sami wybieramy jej kolor, wielkość i wkładamy w nią swój czas i uczucie, dzięki czemu jest to prezent wyjątkowy. Tutaj możecie zobaczyć jak zrobić ją krok po kroku.
3. Pierniczki
Własnoręcznie ugniecione, upieczone i udekorowane pierniczki, to wspaniały prezent dla rodziców, rodzeństwa czy dziadków. W moim domu, od kilku lat tworzymy je razem z dziećmi. Kiedy zabieramy się do pracy - dzieci wiedzą, że niebawem w domu stanie choinka i powoli wczuwają się w świąteczny klimat. Pierniczki tworzą z sercem, zdobią je jak tylko potrafią najlepiej, a później z uśmiechem na twarzy wręczają je dziadkom, którzy pałaszują je z zachwytem.
4. Książka
Książka, to moim zdaniem dobry prezent. Oczywiście, jeśli w Waszej rodzinie są miłośnicy czytania, tak jak w mojej. Znam swoich bliskich, ich zainteresowania i nigdy nie mam problemu ze znalezieniem odpowiedniego tytułu na prezent. W przypadku babć czy cioć zawsze sprawdzają się książki kulinarne, w przypadku taty - historyczne, a dzieci - bajki lub książki młodzieżowe.
5. Kosmetyki
Może jest to oklepany prezent, jednak każda mama, ciocia, siostra czy babcia ucieszy się z kosmetyków. Oczywiście warunkiem jest fakt, że znamy ich upodobania. Jeśli wiemy jakich perfum lubią używać - możemy im wręczyć kolejny flakon, jeśli znamy ich ulubione kremy pielęgnacyjne - można podarować im zestaw. Wszystko zależne jest od tego jak wiele o nich wiecie.
Jak widzicie, każdy z tych prezentów można zrobić lub kupić od ręki - wystarczy chwila czasu, a możemy obdarować swoich bliskich czymś wyjątkowym. Szczególnie, jeśli są to trzy pierwsze propozycje, które goszczą w moim domu od lat i zawsze sprawiają ogromną radość.
Na jakie prezenty stawiacie? Robione własnoręcznie czy kupowane?
Boże Narodzenie zbliża się wielkimi krokami, tak więc pora i czas pomyśleć o tym, co znajdzie się na naszym świątecznym stole. W moim rodzinnym domu na bożonarodzeniowym obiedzie czy śniadaniu, nie może zabraknąć pasztetu domowego.
Od kiedy pamiętam, to w moim domu na święta robiło się pasztet domowy. Wykonywała go moja babcia, która co roku modyfikowała go w przeróżny sposób. Nigdy nie było sprawdzonego przepisu, którego by się twardo trzymała. Wszystko dawała "na oko", a wypiek zawsze wychodził idealny i każdy się nim zajadał. Od kiedy babci nie ma na tym świecie, to ja przejęłam pałeczkę jeśli chodzi o gotowanie i robienie kolacji czy obiadów świątecznych. Niestety, nie mam takiego doświadczenia i umiejętności kulinarnych co ona, dlatego też często korzystam z przepisów z internetu. W tym roku postanowiłam zainspirować się jednym z nich, który pochodzi ze strony przepisy.pl.
Co będziemy potrzebować do wykonania takiego pasztetu?
- Mięso wieprzowe / wołowe (ja dodaję też drobiowe) 1 kg
- Bulion na wędzonym boczku Knorr
- podgardle 200 g
- wątróbka drobiowa 200 g
- boczek 100 g
- 2 jajka
- włoszczyzna 1 pęczek
- cebula 1 szt.
- suszone grzyby 2 szt.
- przyprawy
Dokładniejszą recepturę wraz ze sposobem przygotowania możecie znaleźć tutaj.
Przygotowywanie:
Umyte podgardle należy pokroić w kawałki i ugotować w małej ilości wody z liściem laurowym i zielem angielskim. Wątróbki drobiowe należy obtoczyć w mące, doprawić solą i pieprzem i usmażyć na patelni z cebulką. Zostawić do wystygnięcia.
Warzywa obrać i pokroić w kostkę. Następnie resztę surowego mięsa pokroić w większe kawałki. Do garnka wrzuć trochę smalcu. wrzuć warzywa, listek laurowy, ziele, pieprz i jałowiec. Smażymy wszystko razem przez chwilę na dużym ogniu.
Całość zalewamy ok 700 ml wody z bulionem na wędzonym boczku, dodajemy majeranek, suszone grzyby i doprowadzamy do wrzenia. Zmniejszamy ogień i dusimy pod przykryciem około godziny, aż mięso będzie miękkie. Wystudzić.
Podgardle, wątróbki, mieszankę mięs i warzywa przepuścić przez maszynkę do mielenia mięsa. Całość przełożyć do miski, dodać jajka, doprawić do smaku solą i pieprzem. Następnie przełożyć do keksówki wysmarowanej tłuszczem i obsypanej bułką tartą.
Nastawiamy piekarnik na temperaturę 180 stopni z grzaniem na górę i dół. Wstawiamy pasztet i pieczemy około 45 minut.
Oczywiście nie trzymam się twardo czasu pieczenia, co jakiś czas sprawdzam patyczkiem, czy pasztet w środku nie jest zbyt mokry lub za suchy. Po skończonym czasie zostawiam do ostygnięcia.
Gotowe!
Od razu mówię, żebyście nie wyciągali i nie kroili pasztetu kiedy jest jeszcze ciepły - wtedy może się rozwalić, a tego nie chcemy. Jeśli damy mu spokojnie odpocząć i wystygnąć, to dobrze się zespoli i będzie można kroić go w plastry. W moim rodzinnym domu taki pasztet jada się na różne sposoby - jeden z nich to śniadanie - kroimy plaster na kanapkę. Kolejnym sposobem pałaszowania tego smakołyku jest jedzenie go jako danie główne. Można dorobić do niego sos grzybowyi jeść jako pieczeń razem z ziemniakami czy innym dodatkiem. Przepis na sos znajdziecie tutaj.
Jak już wspomniałam we wstępie - tego dania nie może zabraknąć w moim domu podczas świąt Bożego Narodzenia. Przypomina mi on o mojej babci, która była dla mnie kimś wyjątkowym. Postanowiłam, że co roku będzie pojawiał się on na bożonarodzeniowym stole i tego się trzymam. Niebawem wrócę do Was z kolejnymi przepisami na proste, a niezwykle smakowite dania, które możecie przyrządzić na święta.
Przepis na ten pasztet jak i inne dania świąteczne znajdziecie na stronie przepisy.pl.
Jakich potraw nie może zabraknąć na Waszym stole podczas Bożego Narodzenia? Czy gotujecie sami czy robi to ktoś za Was?
Wyszukiwarka Google stanowi podstawowe źródło czytelników dla każdej osoby piszącej bloga. Jednak konkurencja wśród blogerów jest naprawdę duża i powstaje pytanie, jak pozycjonować blog, aby wyświetlał się na pierwszej stronie wyników wyszukiwania na konkretne frazy kluczowe. Oto podstawowe działania SEO, jakie należy wykonać w celu dostosowania do wymogów algorytmów Google i zapewnienia swojemu blogowi wysokich pozycji w wyszukiwarce.
Pozycjonowanie bloga – to się opłaca!
Blogi coraz mniej przypominają internetowe pamiętniki pisane dla niewielkiego grona odbiorców. Obecnie to potężne narzędzia marketingowe, która umożliwiają zarabianie poprzez pisanie artykułów sponsorowanych, wykorzystanie przestrzeni blogowej do reklamy albo też promocję swoich produktów czy usług.
Warunek jest jeden – treści zawarte na blogu muszą udzielać konkretnych odpowiedzi na pytania zadane przez użytkowników. Dlatego zadbaj o jakość swoich wpisów, aby stanowiły jak najlepsze źródło informacji na konkretny temat. Jeżeli tak się stanie, to masz szansę osiągnąć sukces jako bloger, a nawet zostać cenionym influencerem w swojej dziedzinie. Poprawna optymalizacja wpisów to zatem sposób na budowę ruchu organicznego, o czym można przeczytać w najdłuższym artykule o pozycjonowaniu - https://projektmarketing.pl/oferta/pozycjonowanie-stron-www/.
Po pierwsze – dobierz odpowiednie słowa kluczowe
To słowa ściśle związane z tematyką bloga i najtrafniej go opisujące. Frazy generyczne mają charakter dość ogólny i nie tylko są trudne do pozycjonowania, ale także drogie. Osobom prowadzącym blog kulinarny niekoniecznie się będzie opłacać pozycjonować na słowo „przepisy”. Konkurencja w takim przypadku okazuje się naprawdę spora i często trzeba się bić o najwyższe pozycje z topowymi markami. To kompletnie nieopłacalne.
Rozwiązaniem są natomiast frazy z tak zwanego długiego ogona (frazy long tail) – dłuższe, wielowyrazowe i bardziej precyzyjne. Ważne jest to, że coraz więcej użytkowników internetu właśnie takie konkretne pytania wpisuje w wyszukiwarkę. Nic w tym dziwnego, skoro dzięki temu można uzyskać wyjątkowe trafne wyniki. Jeżeli ktoś chce samodzielnie zrobić pizzę, to nie wpisze w wyszukiwarkę słowa „pizza”, ponieważ na pierwszej stronie pojawiają się sami dostawcy pizzy i restauracje. Prawidłowe wyniki da natomiast fraza „jak zrobić pizzę” albo „składniki na ciasto na pizzę” i to są doskonałe frazy z długiego ogona, które możesz wykorzystać w pozycjonowaniu bloga.
Jak je wykorzystać? O tym za chwilę. Warto jeszcze podkreślić, że baza słów kluczowych nie musi (a nie nawet nie powinna) być stała. Konieczne jest zweryfikowanie skuteczności poszczególnych fraz – czasami zrezygnowanie z tych mniej opłacalnych i szukanie ciągle nowych. Nie powinno być z tym większych problemów. Możesz skorzystać z podpowiedzi od Google pojawiających się na samym dole strony, pod wynikami wyszukiwania, w sekcji „Wyszukiwania podobne do:”. Inną opcją jest użycie jednego z narzędzi, np. Keyword Tool.
Po drugie – umiejętne zastosuj frazy kluczowe na blogu
Zebrane słowa kluczowe należy teraz wpleść w treść konkretnego wpisu. Jednak podstawową zasadą jest zachowanie jego naturalności. Nie ma sensu upychanie fraz na siłę, ponieważ taki tekst będzie kompletnie bezwartościowy dla odbiorcy – trudny w czytaniu, pozbawiony jakości i wręcz niezrozumiały. Co więcej, tego typu działanie okazuje się też niekorzystne w kontekście pozycjonowania. Roboty Google uznają przesycanie tekstów słowami kluczowymi za formę spamowania. W efekcie taka strona czy blog traci pozycję w rankingu. Dlatego zachowaj umiar. Lepszy jest długi i merytoryczny tekst z mniejszą ilością słów kluczowych niż krótki tekst będący w zasadzie zlepkiem fraz.
Kolejna rzecz dotyczy formy słów. Spokojnie można stosować frazy kluczowe nie tylko w formie ścisłej, ale i odmienionej, a także synonimy. Aż trudno w to uwierzyć, ale wielu pozycjonerów nadal „wzbogaca” teksty dziwnymi konstrukcjami typu: „restauracja Warszawa zaprasza”. Nie popełniaj tego błędu i unikaj zwrotów „teraz połóż pizza ciasto na blachę”. Naprawdę możesz odmieniać słowa kluczowe, aby tekst wyglądał jak najbardziej naturalnie.
Słowa kluczowe umieszczaj naturalnie w kilku miejscach. Świetnie się do tego nadają:
nagłówki (h1, h2 albo nawet h3),
listy punktowane,
odnośniki wewnętrzne prowadzące do innych wpisów na blogu,
poszczególne akapity,
atrybuty alt oraz podpisy dla wykorzystanych obrazów.
I jeszcze jedna uwaga – wszystkie słowa kluczowe zawarte w tekście muszą korelować z tematyką wpisu.
Po trzecie – zoptymalizuj odpowiednie metadane
Zanim jeszcze opublikujesz swój wpis na blogu, to pamiętaj o ustawieniu dwóch elementów odgrywających szczególną rolę w pozycjonowaniu. Chodzi tutaj o metadane opisujące tematycznie treść. Ważne jest, co umieścisz w title (tytuł strony ok 60 znaków) i description (opis strony ok 160 znaków), ponieważ te metadane muszą idealnie pasować do tekstu. Brzmi może zawile, ale przykład pewnie wyjaśni, w czym rzecz. Jeśli wpis dotyczy tego, jak zrobić ciasto na pizzę, to metadane mogą wyglądać następująco:
title - Jak zrobić najlepsze ciasto na pizzę? Pizzanajlepsza,pl
description - Przepis na najlepszą pizzę. Zobacz, jak zrobić ciasto na pizzę, które szybko się wykonuje, zawsze się udaje i wspaniale smakuje.
W metadanych pojawiają się zatem frazy kluczowe związane z tematyką wpisu, ale również nawołanie do działania. Każdy odbiorca będzie na pewno wiedział, czego treść dotyczy. Czasami jednak możesz mieć problem z długością tych opisów i w tym aspekcie pomocna okazuje się wtyczka Yoast, ale o tym w następnym punkcie.
Po czwarte – skorzystaj z pomocnych wtyczek
Profesjonalne blogi stawia się na WordPress, a dzięki temu masz dostęp do wygodnego systemu zarządzania treścią (CMS) oraz bardzo przydatnych wtyczek. Jedną z najpopularniejszych jest wtyczka SEO Yoast. To właśnie dzięki niej możesz swobodnie edytować metadane i przede wszystkim zobaczyć, jak będą one wyglądać w wynikach wyszukiwania. To ważne, ponieważ zbyt długi tekst dla title lub description sprawia, że użytkownicy widzą zaledwie jego fragment. Treść ucięta w połowie zdania nie prezentuje się dobrze.
Jak skutecznie pozycjonować blog bez linków?
Wtyczka Yoast podpowiada również, co warto ulepszyć w artykule. Umożliwia ponadto określić URL kanoniczny, zarządzać tagami noindex, zawiera mapę witryny. Jeżeli zastanawiasz się, jak pozycjonować blog skutecznie, to na pewno nie możesz zapominać o wtyczce SEO Yoast.
Po piąte – stwórz przyjazny adres URL
Na szczęście nie musisz tego robić ręcznie, ponieważ i w tym zakresie przydaje się wtyczka Yoast. Adres przyjazny nie zawiera ciągu jakichś niezrozumiałych znaków, liter i liczb, ale po prostu jest przyjemny dla oka. Jednak przede wszystkim stanowi pierwszą informację o tym, co dana strona zawiera.
Przykładowo URL „Pizzanajlepsza,pl/blog.post-13ujgh6” nic nie mówi na temat treści, więc jest kompletnie dezinformujący dla odbiorcy. Jednak problem okazuje się głębszy, ponieważ taka końcówka adresu stanowi zagadkę dla robotów indeksujących. W kontekście pozycjonowania bloga to strzał w stopę. URL zgodny z zasadami SEO powinien w tym przypadku wyglądać np. tak: „Pizzanajlepsza,pl/jak-zrobic-ciasto-na-pizze”. Jeżeli nie chcesz tego robić ręcznie, to w panelu WordPress wystarczy wejść do: ustawienia > bezpośrednie odnośniki.
Po szóste – pamiętaj o nagłówku h1
To kolejny ważny element dla pozycjonowania. Na konkretnej podstronie możesz dać tylko nagłówek h1. Wyjątkowo korzystne jest umieszczenie w nim frazy kluczowej. Ważne, aby jak najtrafniej opisywał treść wpisu. Świetnie, kiedy jest dość chwytliwy. Koniecznie musisz zachować zasadę zgodności title, h1 i adresu URL.
Po siódme – zadbaj o linkowanie wewnętrzne
To dzięki umiejętnemu linkowaniu wewnętrznemu zarówno czytelnicy bloga, jak i roboty wyszukiwarki swobodnie mogą poruszać się pomiędzy podstronami. Dlatego, kiedy artykuł będzie już gotowy – ma odpowiednie formatowanie, frazy kluczowe, uzupełnione metadane i prawidłowy URL – to znajdź inne, tematycznie powiązane wpisy i umieść na nich odnośnik do tego nowego. Inna opcja, to link w nowym tekście do starego.
Po ósme – mierz efekty
Kiedy już poznasz podstawowe działania SEO, jakie musisz wykonać i zrozumiesz, jak pozycjonować blog, to nie zapominaj o systematycznym mierzeniu efektów. Tylko w ten sposób jesteś w stanie stwierdzić skuteczność SEO dla bloga. Jak to zrobić? Bardzo prosto. Wystarczy, że przeanalizujesz statystyki, jakie możesz uzyskać dzięki darmowym narzędziom analitycznym.
Przede wszystkim jest to Google Analytics, dostępny z konta Google. Dobrze też sprawdza się Google Search Console. Instalacja GA nie sprawia żadnych problemów, a zysk jest naprawdę ogromny. Masz dostęp do wielu kluczowych danych, dzięki którym przeanalizujesz ruch na blogu. Chodzi tutaj zwłaszcza o liczbę odsłon poszczególnych wpisów, źródła odwiedzin czy liczbę użytkowników nowych oraz powracających. To kopalnia wiedzy, która pomaga poznać efekty wszystkich działań SEO, ale i zaplanować dalszy rozwój bloga.
Po dziewiąte – uzbrój się w cierpliwość
Osiągniecie pierwszych pozycji w wyszukiwarce Google wiąże się z bardzo mozolną pracą. Bez odpowiedniego zaangażowania, ale i ogromnej cierpliwości trudno o satysfakcjonujące efekty. Musisz krok po kroku budować swój autorytet blogera zarówno wobec robotów Google, jak i samych użytkowników. Po jakimś czasie na pewno zauważysz, że pozycjonowanie kolejnych tekstów okazuje się łatwiejsze. Po prostu, im więcej wartościowych i świetnie zoptymalizowanych wpisów, tym większe zaufanie Google. To ma przełożenie na wysokie pozycje w wynikach wyszukiwania. Dlatego tak ważne jest, aby przestrzegać powyższych zasad.
Zadbaj zatem o merytoryczną i długą treść, w której znajdują się nienagannie umieszczone frazy kluczowe w odpowiedniej ilości. Zoptymalizuj dobrze metadane title i description, daj przyjazny adres URL i nie zapomnij o nagłówku h1 oraz linkowaniu wewnętrznym. Dzięki temu grono wiernych czytelników, pozyskiwanych z wyników organicznych, będzie nieustannie rosło.
W procesie pozycjonowania bardzo ważną rolę odgrywają mocne linki – te najmocniejsze są zawsze najdroższe. W tym poradniku (https://projektmarketing.pl/pozyskiwanie-mocnych-linkow-seo/) znajdziesz informację, jak można je pozyskiwać także za darmo.
Wszelkiego rodzaju targi, to idealny moment dla firm na pokazanie swoich najlepszych stron czy produktów. Jeśli jesteś właścicielem działalności, która szykuje się na tego typu wydarzenie to świetnie trafiłeś. W dzisiejszym wpisie podpowiem, na co warto zwrócić uwagę planując stoisko targowe.
Każda marka na takich wydarzeniach jak targi chce zaprezentować się najlepiej. Nowości kosmetyczne, odzieżowe czy coś zupełnie innego warto pokazać potencjalnym klientom z najlepszej strony. Jak się do tego zabrać, żeby klienci zainteresowali się naszym towarem?
Najważniejszym elementem takich targów jest urządzenie swojego stanowiska. Dobrze, kiedy będzie wyróżniało się spośród innych swoim wyglądem. Jako potencjalny klient, zwracam uwagę przede wszystkim na stojące obok stoisk rollupy. Nie ważne, czy są mniejsze czy większe, bo wiadomo, że rozmiarów jest mnóstwo. Jeśli są kolorowe i czytelne to od razu rzucają mi się w oczy. Taka reklama to doskonały element, który przyciągnie wzrok, a to już jeden krok klienta w stronę stoiska. Właściciel nie musi martwić się o długie rozstawianie czy brak miejsca w samochodzie, bo tego typu rollupy są zwijane do środka, łatwo się je przenosi i nie zajmują dużo miejsca. Kiedy ustawimy taki rollup na naszym stanowisku, to z pewnością będzie się ono rzucało w oczy. Co powinno pojawić się na takiej reklamie? Najlepiej, jeśli pojawi się tam nowość z naszego asortymentu oraz duże logo marki. Dzięki temu osoby, które przechodzą obok mogą zainteresować się nowościami, a logo czy nazwa naszej firmy zostanie w pamięci na dłużej.
Porządek stoiska, to druga ważna kwestia. Jako klient, nie znoszę, kiedy na blacie, stole, wystawie panuje nieład, nawet ten artystyczny. Jestem osobą raczej pedantyczną i zwracam uwagę na to w jaki sposób ułożone są produkty na wystawie. Przeładowana wystawa zamiast przyciągnąć, odstraszy potencjalnych klientów, a przecież zamiar mamy zupełnie odwrotny. Fajnie, jeśli produkty są podzielone na swoje zastosowanie - w przypadku kosmetyków - perfumy powinny leżeć obok perfum, lakiery obok lakierów.
Pozytywne nastawienie osób, które stoją na stoisku. Niby nic takiego, ale to bardzo ważna kwestia. Jeśli osoba na stanowisku jest uśmiechnięta, chętnie rozmawia z klientami, to chętniej robi się tam zakupy. Z doświadczenia wiem, że osoby negatywnie nastawione, bez życia czy uśmiechu odstraszają. Nikt przecież nie chce stracić humoru i psuć sobie dnia, prawda?
Wszelkiego rodzaju promocje i zniżki. Wydarzenia jakimi są targi z pewnością przyciągają masę osób, które uwielbiają kupić coś taniej. Dlatego też warto zastanowić się nad obniżeniem cen - nawet niewielkim. Taki zabieg z pewnością nam nie zaszkodzi, a dzięki niemu możemy zyskać nowych klientów.
Gadżety reklamowe lub gratisy. Oczywiście wręczane dla osób, które zrobiły u nas zakupy. To miły dodatek, który z pewnością ucieszy nabywcę i zapadnie mu w pamięć na długo.
Myślę, że te kilka zabiegów z pewnością pomoże nam osiągnąć lepsze efekty podczas wystawiania się na targach. Stoiska potraktowane w ten sposób będą oblegane przez zainteresowanych klientów, dzięki czemu wrócimy z targów zadowoleni.
Czy zastanawialiście się kiedyś w jaki sposób ubierali się ludzie w zeszłych stuleciach? Powiem Wam szczerze, że osobiście nie raz szukałam informacji na ten temat. Jak wiecie - moda lubi wracać, dlatego też postanowiłam trochę "poszperać" w sieci i znalazłam ciekawe miejsce o którym pomyślałam, że warto Wam opowiedzieć. Mowa o Muzeum Historii Ubioru.
Swój wpis zacznę może od tego, gdzie mieści się takie miejsce. Z doświadczenia wiem, że nie każdy wie gdzie się znajduje i gdzie go szukać. Muzeum Historii Ubioru o którym właśnie czytacie mieści się w Poznaniu na ulicy Kwiatowej 14/2. W tym miejscu znajdziecie kolekcje ubiorów historycznych - zarówno zabytkowych jak i rekonstrukcji. Pochodzą głównie z XIX wieku. Wystawy pojawiają się cyklicznie.
Kolekcja tych zabytkowych ubiorów i akcesoriów modowych pochodzi głównie z z okresu XIX wieku, a stworzyła ją Anna Moryto. Jest to największy w Polsce, prywatny zbiór kompletnych sukien, które regularnie są udostępniane publicznie. W kolekcji znajduje się ponad 50 eksponatów, a liczba wciąż rośnie. Najważniejsze z eksponatów to suknia letnia z lat 40 XIX wieku, suknia z 1840 roku z dekoracją wykonaną z fałszywych guzików, oraz sukniawieczorowa z około 1880 r. z domu handlowego B. Altman.
Większość eksponatów to oryginalne stroje z epoki. Znajduje się tam także kilka sukien odtworzonych współcześnie, dzięki czemu wszystkie główne nurty w modzie tego okres, będą miały swoje reprezentantki. Na wystawie można zobaczyć suknie strojne i codzienne. Wykonane są profesjonalnie, przez pracownie krawieckie wielkich domów handlowych oraz w domowym zaciszu przez krawcowe amatorki. Wiek XIX można nazwać wiekiem stelaży, więc nie brakuje wielu typów „niewidzialnego wsparcia” dziewiętnastowiecznej elegantki: krynolin i turniur. Na co dzień, kolekcja służy jako cenne źródło technicznej wiedzy, niezbędnej w pracy odtwórcy historycznego. - (źródło: muzeum.opole.pl)
To miejsce może odwiedzić każdy z Was. Zwiedzanie dostępne jest w czwartki i piątki w godzinach 11.00 - 15.00, oraz soboty i niedziele w godzinach 11.00 - 17.00. W pozostałe dni Muzeum jest nieczynne. Jeśli jednak macie ochotę odwiedzić je w inne dni tygodnia, należy wcześniej skontaktować się z tym miejscem telefonicznie. To fajne rozwiązanie, ponieważ właściciele tego miejsca są otwarci na propozycje osób, które chcą je odwiedzić.
Cena biletów moim zdaniem jest bardzo niska. Bilet normalny to kwota 12 zł, ulgowy 8 zł, bilet dla seniorów i osób po 65 roku życia to również kwota 8 zł, a dzieci do lat siedmiu wejdą tam bezpłatnie. Istnieje również możliwość zwiedzania tego miejsca z przewodnikiem, który nie tylko oprowadzi nas po pomieszczeniach, ale i dowiemy się od niego masę ciekawostek na temat kolekcji i poznamy trochę historii. Istnieje możliwość wynajęcia przewodnika, który mówi w języku polskim oraz angielskim. Co ciekawe, środki ze sprzedaży biletów w całości przeznaczone są na działalność statutową Fundacji Mundi Plumarii.
Czy wiecie, że dopiero w XIX wiekuwszyscy zaczęli nosić bieliznę? A wielkość ronda w kapeluszu świadczyła o statusie materialnym i społecznym? Panie kupowały sobie nawet włosy, by upiąć sobie kok. Najdroższe były te w kolorze blond oraz siwe. Takich oraz innych ciekawostek można dowiedzieć się podczas zwiedzania tego miejsca z przewodnikiem i myślę, że to bardzo interesujące rozwiązanie.
W grudniu tego roku organizowany był pokaz na temat sznurowania gorsetów, warstw bielizny, można było dowiedzieć się Jak dokładnie działa krynolina, co nadaje secesyjnym spódnicom ich kształt, co zakłada się na co? Wszystko to było zrobione w formie rekonstrukcji strojów z dwóch różnych dekad XIX wieku. Co najlepsze - było to pokazane "na żywo" a nie na manekinach. Można było porównać je z oryginałami, które znajdują się na ekspozycji, a nawet przymierzyć krynolinę dostępną dla gości wystawy. W najbliższy weekend (14-15 grudnia) odbędzie się kuratorskie zwiedzanie wystawy "Czego oczy nie widzą - historia bielizny XIX wieku". Zwiedzanie będzie odbywało się w godzinach 13.00 i 15.00.
Na styczeń harmonogram również zapowiada się ciekawie:
4 stycznia (sobota) i 5 stycznia (niedziela) Zwiedzanie kuratorskie wystawy, „Czego oczy nie widzą – historia bielizny w XIX wieku” Zwiedzanie będzie się odbywać o godzinach: 13.00, 15.00
11 stycznia (sobota) i 12 stycznia (niedziela) „Nic tak bliskie ciału, jak koszula. Prelekcja o roli i historii koszuli w czasach nowożytnych” Prelekcja odbędzie się o godzinie 13.00
18 stycznia (sobota) i 19 stycznia (niedziela) Zwiedzanie kuratorskie wystawy, „Czego oczy nie widzą – historia bielizny w XIX wieku” Zwiedzanie będzie się odbywać o godzinach 13.00, 15.00 Godziny otwarcia 11.00-17.00
26 stycznia – 13 luty nieczynne.
Warto wspomnieć, że wystawy są przygotowane z ogromną dbałością o szczegóły. Kolekcja udostępniana jest na wystawy w Polsce jak i w Europie. Znajdują się w niej kompletne ubiory jak i bielizna oraz inne, głownie pochodzące z XIX wieku akcesoria. Najstarsze z nich historyczne stroje pochodzą aż z początków XIX wieku.
Modę możemy definiować na wiele sposobów, żaden jednak nie będzie wystarczający, aby opisać wszystkie jej aspekty. Nie sposób przecenić jej wartości i roli, jaką odegrała i nadal odrywa. Wpływ, jaki wywiera moda na społeczeństwo jest przez większość z nas bagatelizowany i umniejszany, a przecież moda jest sztuką, której doświadczamy w codziennym życiu. - (źródło: https://www.facebook.com/pg/xixgallery)
Dziś, przeglądając stronę internetową tego Muzeum, poczułam, jakbym przeniosła się do wczesnych lat XIX wieku. Kiedy każda, szanująca się kobieta nosiła gorset, suknie miały bufiaste rękawy, oraz posiadały przepiękne haftowane zdobienia, które sprawiały, że każda z nich była niezwykle oryginalna i niepowtarzalna. To właśnie ten klimat sprawia, że oglądając eksponaty z wystaw, czujemy tę magię dawnych lat. Dodatkowo, istnieje strona, na której pojawiają się i będą pojawiały haftowane produkty związane z tym muzeum. Możecie ją zobaczyć tutaj. Myślę, że dla osób, które interesują się chociaż w małym stopniu modą lub historią, to miejsce będzie nie lada gratką. Osobiście nigdy nie byłam asem z historii i nie do końca informacje z tej dziedziny nauki wpadały mi do głowy, to interesując się modą, to miejsce mocno mnie zainteresowało. Jestem przekonana, że będąc w Poznaniu to miejsce pojawi się jako pierwsze w tych, które muszę zwiedzić. Czy ktoś z Was odwiedził już Muzeum Historii Ubioru w Poznaniu? Jakie były Wasze wrażenia?
Cześć! Jestem Zuzka. Na moim blogu znajdziesz recenzje kosmetyków, trochę mody, książki i lifestyle. Szczerze i bez naciągania. Jeśli chcesz wiedzieć o mnie więcej, zapraszam do bezpośredniego kontaktu :)