Kristen Callihan "Niegrzeczny idol" - recenzja książki
Oglądaliście film "Narodziny gwiazdy" z Lady Gagą? Bardzo mi się podobał i płakałam jak bóbr na sam koniec. Kiedy przeczytałam opis książki Kristen Callihan "Niegrzeczny idol" od razu skojarzyła mi się z tym filmem i postanowiłam ją sobie zamówić. Dziś jestem po lekturze. Jakie mam o niej zdanie?
Dzika namiętność i szalenie przystojny muzyk.
Historia romansu osadzonego w oszałamiającym świecie gwiazd rocka.
Książkę polecają K.N. Haner i K.A. Figaro.
Ona – zwykła dziewczyna. Domatorka, wręcz outsiderka, o przeciętnej urodzie, długich, prostych włosach w kolorze mokrego piasku. On – facet o powierzchowności herosa i boskiej arogancji. Wokalista i gitarzysta jednego z najpopularniejszych na świecie zespołów rockowych, który wiedzie życie jak w cudownym śnie. Nieziemsko przystojny, czarujący, seksowny i… perwersyjny. Na pierwszy rzut oka różni ich dosłownie wszystko. Łączy? Muzyka i niewytłumaczalna chemia.
Niczym w kinowym hicie Narodziny gwiazdy wspólna trasa koncertowa daje początek miłości pełnej namiętności i pożądania. Miłości bożyszcza tłumów Killiana do Libby – zwykłej dziewczyny z sąsiedztwa, która okazała się bardziej uzależniająca niż wszystkie fanki świata.
Czy dziewczynie uda się zatrzymać idola, skoro cały świat chce jej go odebrać?
Z twórczością tej autorki nie miałam wcześniej do czynienia. Nie wiem nawet, czy w ogóle o niej słyszałam. Oprócz opisu zauważyłam, że moja ulubiona polska autorka poleca tę książkę, więc nie mogłam się oprzeć i musiała pojawić się w moich rękach.
Libby, to dziewczyna, która po śmierci swoich rodziców zrobiła się nieco wycofana. Można nawet nazwać ją outsiderką, która praktycznie w ogóle nie wychodzi z domu. Posiada jednak pasję, którą jest muzyka. Od lat marzyła o występach na scenie, jednak jej rodzice ją od tego pomysłu odsuwali.
Killian, to przystojny wokalista i gitarzysta popularnego zespołu rockowego. Zespół jednak musiał zrobić sobie przerwę i właśnie w tym czasie nasz bohater rozbija się motocyklem na podwórku Libby.
Co ich łączy? Z pewnością muzyka, ale pojawia się między nimi niewytłumaczalna chemia, którą da się wyczuć na odległość. Czy to możliwe, aby mężczyzna, który tak naprawdę mógł mieć każdą kobietę zwiąże się z przeciętnej urody dziewczyną?
Między dwojgiem tych ludzi z każdą kartką narasta napięcie, ale pojawia się też zrozumienie i wspólna pasja, jaką jest oczywiście muzyka. Killian postanawia zabrać dziewczynę w trasę koncertową i pokazać jej życie w blasku fleszy (przed którym chronić ją chcieli rodzice). Jest szczęśliwy, że u swojego boku może mieć kobietę, która jest jak kojący plaster na jego rany. Dzięki niej czuje się spokojniejszy i tak naprawdę szczęśliwy.
Czy tym dwoje uda się stworzyć coś stałego i silnego? Czy bycie szczęśliwym w świetle jupiterów jest w ogóle możliwe? Czy media nie zniszczą tego co razem budowali?
O tej książce słyszałam dużo dobrego. Trochę przeleżała zapomniana na mojej półce w biblioteczce. Nie mogłam się za nią zabrać, mimo, że była tak super przedstawiana. Czy zrobiła na mnie tak pozytywne wrażenie jak na osobach, które mi ją polecały?
Szczerze mówiąc, mam mieszane uczucia. Spodziewałam się historii, która skradnie moje serce jak wspomniany film, do którego była porównywana. Tutaj odnoszę wrażenie, że książka jest trochę przesłodzona i czasem wydawała mi się nudna. Powoli denerwują mnie faceci, którzy w książkach przedstawiani są jako super przystojni, pewni siebie i mogący mieć każdą. Killian taki właśnie był. A Libby? Czy w prawdziwym życiu tak przeciętna kobieta da radę uwieść i rozkochać w sobie takiego mężczyznę? Tak, wiem, książka to fikcja i może w niej dziać się dosłownie wszystko. Jednak w tej historii zabrakło mi czegoś, co sprawiło by, że pokochałabym bohatera na tyle, aby we wszystko mu uwierzyć. Między nim, a mną tej chemii nie było, tak więc nie będę pisać, że książka mnie zachwyciła.
Pojawiło się w niej jednak coś, co bardzo mi się spodobało i w dużym stopniu przyczyniło się do tego, że mam o niej lepsze zdanie i moja ocena się podniosła. W tej książce możemy przenieść się w świat gwiazd. Zobaczyć jak wygląda życie w blasku fleszy oraz fakt, że każdy w tym świecie nosi maski. Możemy uświadomić sobie, że każdy żyjący w nim udaje kogoś kim nie jest i rzadko pokazuje swoje prawdziwe oblicze. Myślę, że w dzisiejszych czasach, to bardzo ważne - mieć tego świadomość. Tyle nastolatek inspiruje się życiem gwiazd, podziwia ich "cukierkowe" i wspaniałe życie na instagramie i marzy o tym, aby tak żyć. To nic bardziej mylnego. Gwiazdy pokazują nam to, co chcemy zobaczyć i to co najlepiej się sprzedaje. Bo kto chciałby oglądać cellulit, podpuchnięte oczy czy ochlapane sosem kafelki w kuchni?!
Książka napisana jest przyjemnym i lekkim językiem. Całość czyta się szybko. Kilka razy podczas lektury nawet się uśmiałam i myślę, że niezbyt mocno wymagającym czytelnikom ta historia skradnie serce i uprzyjemni popołudnie. Nie żałuję, że po nią sięgnęłam, jednak nie jest to coś, nad czym mogłabym się zachwycać.
Dziękuję Wydawnictwu Muza za egzemplarz do recenzji.
A Wy znacie już tę historię? Polubiliście Killiana i Libby?
Mnie już okładka intryguje :)
OdpowiedzUsuńprzeciwieństwa sie przyciągają, nie zawsze ładni ludzie w parze są:) w życiu zazwyczaj jest odwrotnie. Tak jak z miłością, pełna zaskoczeń
OdpowiedzUsuńooo nie czytałam jeszcze książek o gwiazdach i ich życiu, może to być ciekawe z perspektywy szarego zjadacza chleba :)
OdpowiedzUsuńIntrygująca okladka! Książka również! Bardzo fajnie napisana. Lekko. Szybko się czyta. Fajnie pokazane życie muzyków i że piękny może być świat pięknego mężczyzny i zwykłej kobiety. No i zakończenie.....POLECAM.
OdpowiedzUsuń