Chantal Fernando "Tracker's End" - patronacka recenzja książki

 

Chantal Fernando "Tracker's End" - patronacka recenzja książki

Serię Wind Dragons MC pokochałam od pierwszej strony. Chantal Fernando to autorka, która potrafi sobie owinąć czytelnika wokół palca, dlatego też z niecierpliwością czekałam na trzeci tom z tej serii. Książkę "Tracker's End" mam już za sobą od kilku dni, a jej premiera była wczoraj, więc to doskonała okazja, aby podzielić się z Wami moją recenzją.


Przyznam szczerze, że to moja pierwsza seria o motocyklistach. Śmiało mogę napisać, że z pewnością nie ostatnia. Nigdy nie spodziewałam się, że w tej tematyce mogę się tak dobrze odnaleźć. Połączenie romansu z dreszczykiem emocji, który pochodzi z klubu motocyklowego, to ciekawe połączenie, z którego Chantal Fernando stworzyła coś wspaniałego. O czym opowiada trzeci tom serii?

Lana, dzięki swojej przyjaciółce Annie, poznaje świat członków klubu motocyklowego. Jednym z nich jest Tracker – najgorętszy facet, jakiego w życiu widziała. Już od pierwszej chwili, kiedy się poznają, jest kompletnie zauroczona.

Tracker wie, że niesamowicie atrakcyjna koleżanka Anny zdecydowanie do niego nie pasuje. Jest zbyt nieśmiała i słodka. Nie przywykł do takich dziewczyn a jego styl życia z pewnością by jej się nie spodobał.

Mimo tego mężczyzna nie może zaprzeczyć, że coś bardzo go w niej pociąga. Jednak przekonanie Lany, żeby pozwoliła mu się do siebie zbliżyć – to nie będzie łatwe zadanie.

Ale Trackera nie interesuje tylko przyjaźń.


Chantal Fernando "Tracker's End" - patronacka recenzja książki


Lana, to najlepsza przyjaciółka Anny, którą mieliśmy okazję poznać w poprzednim tomie. Jest to kobieta zupełnie inna niż te, które poznajemy w tego typu historiach. Spokojna, niewyróżniająca się w tłumie, nosząca okulary - zwykła dziewczyna, o której na pierwszy rzut oka nie można za dużo powiedzieć. Lana ma jednak swoje tajemnice. Pisze powieści erotyczne dla kobiet - pod pseudonimem - i jej książki bardzo dobrze się sprzedają. Postanawia zatrudnić się u Faye i zostaje opiekunką Clover - córki prezydenta klubu motocyklowego Wind Dragons. 

Tracker należy do klubu motocyklowego. Jest jednym z najbliższych przyjaciół poznanego już wcześniej Decks'a i w klubie ma swoje miejsce. Lana wpada mu w oko już podczas pierwszego spotkania. Kiedy dziewczyna zostaje opiekunką małej Clover, Tracker postanawia spróbować swoich sił i poznać Lanę bliżej. Czy taki związek ma szanse na przetrwanie?

Chantal Fernando "Tracker's End" - patronacka recenzja książki

Przyznam szczerze, że ta część serii najbardziej przypadła mi do gustu. Każda z nich jest inna i ciekawa, ale w tej znalazłam jakby cząstkę siebie. Lana bardzo przypominała mi mnie samą sprzed kilku lat. Pewne przykre doświadczenia z przeszłości sprawiały, że ta dziewczyna nie czuła się pewna siebie, brakowało jej wiary w ludzi i zaufania. Osobiście bardzo ją rozumiałam. Kiedy zostajesz mocno skrzywdzony, to ciężko Ci później zaufać nowym osobom i dopuścić je do siebie na tyle blisko, aby stworzyć mocno zacieśniającą się relacje. Wydaje mi się, że osoby, które nie mają takich doświadczeń mogą tego nie zrozumieć. Autorka w tej historii przedstawiła nam sporo przemyśleń bohaterki, dzięki czemu dobrze ją poznałam i zrozumiałam. Wiem jednak, że są osoby, które stwierdziły, że jest ona dziecinna i niezdecydowana. Osobiście nie zgadzam się z tą opinią. 

Co do Trackera, to jego postać również przypadła mi do gustu. Jest to mężczyzna, który tak naprawdę dopiero uczy się pozostawania w związku monogamicznym. Urzekł mnie w nim fakt, że trwale dążył do wyznaczonego celu. W nim również znalazłam cząstkę siebie, dlatego ta książka tak bardzo do mnie trafiła. 

Oczywiście nie mogło zabraknąć nieprzewidywalnych zwrotów akcji czy kłód rzucanych pod nogi parze zakochanych. Pamiętacie Allie? Ta przebiegła żmija pojawia się w tej części i trochę namiesza. Czy historia będzie miała szczęśliwe zakończenie? Czy Lana i Tracker wytrwają w związku? Tego musicie dowiedzieć się sami, bo więcej Wam już nie zdradzę.

Chantal Fernando "Tracker's End" - patronacka recenzja książki

Oczywiście na sam koniec chcę podziękować Wydawnictwu NieZwykłe za zaufanie i danie mi możliwości objęcia patronatem medialnym tej cudownej historii. To dla mnie niesamowite wyróżnienie.

Dajcie znać czy znacie twórczość Chantal Fernando? A może macie za sobą lekturę "Tracker's End"?

Hugo Boss BOSS Femme - woda perfumowana dla kobiet

 

Hugo Boss BOSS Femme woda perfumowana dla kobiet

Kolejny wpis z nowym zapachem doczekał się publikacji. W dzisiejszym poście chcę opowiedzieć Wam o wodzie perfumowanej dla kobiet Hugo Boss BOSS Femme. Czy tym razem udało mi się upolować perfumy, które zostaną ze mną na dłużej?


Woda perfumowana Hugo Boss Femme otuli Cię delikatnym, aksamitnym obłokiem absolutnej kobiecości i elegancji. Podkreśl swoją zmysłowość i naturalny powab z zapachem, który pokochały kobiety na całym świecie.

Marka ta w swojej ofercie posiada sporo zapachów dla kobiet, które są dość popularne. Do tej pory nie trafiłam jednak na żaden, który oczarowałby mnie na tyle, aby między nami narodziła się miłość. W każdym z testowanych do tej pory zapachów coś mi przeszkadza i powoli zaczynam się zrażać do sięgania po tę właśnie markę. Czy perfumy Hugo Boss BOSS Femme mnie czymś zaskoczył?


Hugo Boss BOSS Femme - woda perfumowana dla kobiet

 

Kategoria: kwiatowe, owocowe

Nuty głowy: czarna porzeczka, mandarynka, frezja
Nuty serca: lilia, jaśmin, róża bułgarska
Nuty bazy: trawa cytrynowa, bursztyn, morela

Nuta głowy wody perfumowanej otwiera się soczystą mandarynką, czarną porzeczką i delikatną frezją. Po chwili kompozycję zapachową przenika kwiatowe serce, które tworzą odurzające nuty madagaskarskiego jaśminu, prześlicznych lilii i niezwykle kobiecej bułgarskiej róży. Bazę zapachu Hugo Boss Femme stanowi trio drzewa cytrynowego, ambry i brzoskwini.

Hugo Boss BOSS Femme - woda perfumowana dla kobiet

Hugo Boss BOSS Femme - woda perfumowana dla kobiet


Zapach ten jest bardzo kobiecy, mogłabym nawet rzec, że dziewczęcy. Chwilę po spryskaniu nim skóry wyczuwalna jest mocno kwiatowa woń. Powiedziałabym nawet, że w tej mieszaninie wyczuwam ostrość, która strasznie mi przeszkadza. Zapach po pewnym czasie staje się delikatniejszy i wyczuwam go jedynie blisko skóry. Pozostaje w nim jednak pewna pudrowość, która nie pasuje mi do całokształtu. Róża jest dość mocno wyczuwalna, więc uważam, iż ta woda perfumowana nie przypadnie do gustu kobietom, które są wrażliwe na zapachy. Osobiście do nich należę i stosując te perfumy po kilkunastu minutach pojawia się u mnie ból głowy. Dlatego też nie polubiłam się z tym zapachem i raczej się to nie zmieni.

Wydaje mi się, że nie będę już kombinować i zamawiać zapachów tej marki w ciemno. Skusiłam się już na około 5 flakonów i żaden z nich nie podpasował mi do końca i każdy z nich musiałam oddać w lepsze ręce.

Jeśli lubicie takie słodkie, lekko pudrowe i kwiatowe perfumy to te będą idealne dla Was. Znajdziecie je na Notino w bardzo dobrej cenie.

Jestem ciekawa czy mieliście okazję poznać już ten zapach? Jak się Wam podoba? 

Gucci Mémoire d'Une Odeur - woda perfumowana unisex

 

Gucci Mémoire d'Une Odeur - woda perfumowana unisex

Otwórz bramę do wspomnień, przeżyć i myśli, które trzymasz zamknięte w swoim umyśle. Woda perfumowana Gucci Mémoire d’Une Odeur w wersji unisex przywołuje te wszystkie niezapomniane momenty, które tworzą Twoje wcześniejsze ja.


Skusiłam się na ten zapach, ponieważ przemawiają do mnie perfumy unisex. Razem z mężem mamy podobne gusta zapachowe, więc często pojawiają się u mnie wody toaletowe, które zostały stworzone zarówno dla kobiet jak i dla mężczyzn. Te perfumy oczarowały nas już na pierwszym pryśnięciem na skórę, a na każdym z nas pachną zupełnie inaczej...
Mémoire d’Une Odeur to pierwszy zapach Gucci unisex i nie ma też limitów wiekowych. Woda perfumowana stanowi materializację naszych dawnych myśli pełnych nostalgii, które dzięki niej możemy znowu intensywnie przeżywać, także obecnie. Flakon prezentuje się w odcieniach zieleni z elementami vintage. Wieczko w kolorze złota z logo GUCCI na samej górze jest wspomnieniem tradycyjnego systemu stereo. Zewnętrzne opakowanie jest ozdobione gwiazdami i inspirowane freskami z Padwy we Włoszech.

Gucci Mémoire d'Une Odeur - woda perfumowana unisex

Gucci Mémoire d'Une Odeur - woda perfumowana unisex


Kategoria: Aromatyczne

Nuty głowy: rumianek
Nuty serca: piżmo, drzewo cedrowe, drzewo sandałowe, drzewo, jaśmin
Nuty bazy: wanilia

Śmiałe nuty wstępu należą do rumianku rzymskiego, który miesza się potem z kolejnym poziomem kompozycji zapachowej z mocno wyczuwalną esencją drzewa. Cedrowe i sandałowe elementy łączą się z piżmem i jaśminem. Dominują przez dłuższy czas i z dużą intensywnością, zanim nadejdzie właściwy moment na pojawienie się waniliowego finiszu.

Gucci Mémoire d'Une Odeur - woda perfumowana unisex

Gucci Mémoire d'Une Odeur - woda perfumowana unisex

Ten zapach jest bardzo nietypowy. Na samym początku spryskując nim moją skórę wyczuwam dość ostre nuty, które kojarzą mi się z konwalią. Wydaje mi się, że to jednak jaśmin pomieszany z drzewem cedrowym. Chwilę później aromat nieco gaśnie i staje się delikatniejszy i lżejszy. W tym momencie rozwijają się nuty drzewne, które trzymają się już do samego końca. 

Przyznam szczerze, że te perfumy są nieoczywiste. Nie pasowały mi początkowo ani do kobiety, ani do mężczyzny. To coś połowicznego, co nie pozwala do końca się określić. Na skórze pachnie zupełnie inaczej i wspomnę tutaj o tym, że bardziej podoba mi się na moim mężu niż na mnie. 

Trwałość oceniam wysoko. Trzymają się przy skórze bardzo długi czas, myślę, że do pierwszego prysznica czułam je na sobie. Świetnie wkomponują się w jesienne lub wiosenne wieczory, lub na większe wyjścia. 

Aktualnie dostępne są w dobrej cenie w Notino

Jestem ciekawa czy mieliście okazję poznać ten zapach od Gucci? Stosujecie zapachy unisex? 

Laser wielofunkcyjny Beautifly B-Shine PRO IPL - opinia po 6 tygodniach stosowania

Współpraca barterowa z Beautifly 

Laser wielofunkcyjny Beautifly B-Shine PRO IPL - opinia po 6 tygodniach stosowania

Kilka dni temu minęło 6 tygodni odkąd zaczęłam stosować laser wielofunkcyjny B-Shine PRO IPL od Beautifly. W dzisiejszym wpisie chcę się z Wami podzielić moją opinią na jego temat i ogólnymi wrażeniami z testów.


W połowie marca pokazywałam Wam urządzenie B-Shine PRO IPL Beautifly na moim blogu. W tamtym wpisie opowiadałam o funkcjach depilatora i pierwszych wrażeniach, które go dotyczyły, Wtedy byłam jeszcze przed testami i nie mogłam napisać nic o jego działaniu, dlatego obiecałam wrócić do Was z recenzją, po kilku tygodniach stosowania. Minęło już 6 tygodni i prawidłowo powinnam mieć za sobą więcej sesji niż mam w rzeczywistości, ale dopadła mnie choroba, przy której brałam leki, z którymi stosowanie lasera IPL było niemożliwe. Na początku było mi bardzo przykro z tego powodu, ale dziś wiem, że było to niepotrzebne. Dlaczego?

Od lat zmagam się z dość ciemnym owłosieniem, które rośnie strasznie szybko. Mogę depilować nogi maszynką z samego rana, a wieczorem już widzę i czuję na skórze odrastające włoski. Żeby tego było mało, od maszynek jednorazowych zaczęły mi się robić podrażnienia, krosty i włoski zaczęły wrastać. Próbowałam też stosować kremy do depilacji, ale one w większości mnie uczulały, a wosk czy standardowy depilator wywołują u mnie podrażnienia. Dlatego też nie pozostało mi nic jak wypróbowanie metody depilacji, jaką jest laser kosmetyczny i sprawdzenie, czy będzie ona odpowiednią dla mnie. 

Przyznam szczerze, że trochę obawiałam się po niego sięgnąć. Naczytałam się wielu rzeczy w sieci i w mojej głowie zaczęło kiełkować wiele wątpliwości, które ostatecznie rozwiał mój lekarz pierwszego kontaktu i B-Shine PRO pojawił się w moim domu. Na pierwszą sesję ustawiłam sobie pierwszy stopień intensywności lampy i wzięłam się za "robotę". Podczas stosowania lasera w ogóle nie czułam niczego nieprzyjemnego. Widziałam gdzieś, że niektóre dziewczyny odczuwają lekkie pieczenie, ale u mnie nic takiego nie wystąpiło. Myślę, że te odczucia zależne są od naszej skóry i jej odcienia - im ciemniejsza, tym większą moc należy stosować, aby w pełni cieszyć się z efektów pracy lasera. Po zakończonej sesji wklepuję w skórę balsam nawilżający oraz filtr UV i wracam do codziennych obowiązków. "Zrobienie" dwóch nóg zajęło mi około 8-10 minut, więc wszystko dzieje się dość szybko. Po zabiegu nie pojawiły się u mnie żadne podrażnienia czy zaczerwienienia, tak jakbym wcale nie stosowała lasera.

Laser wielofunkcyjny Beautifly B-Shine PRO IPL - opinia po 6 tygodniach stosowania

Laser wielofunkcyjny Beautifly B-Shine PRO IPL - opinia po 6 tygodniach stosowania


Kolejne dwie sesje wykonywałam na tym samym stopniu intensywności, a ostatnią robiłam już na wyższym stopniu. Na poziomie drugim czułam lekkie rozgrzewanie podczas sesji, ale nadal nie pojawiają się u mnie ani zaczerwienienia, ani podrażnienia. 

Kiedy zauważyłam efekty stosowania B-Shine PRO IPL Beautifly?

Piszę Wam z ręką na sercu, że już po jednej sesji zauważyłam wolniejsze odrastanie włosków. Jak wspomniałam na wstępie, moje nogi to mój największy problem. Włosy na nich rosną szybko i są ciemne, przez co robią się zauważalne już kilka godzin po depilacji maszynką jednorazową. Dzień po depilacji moje włoski mają około 1-2 mm i muszę je ponownie golić. Po sesji z laserem taka długość pojawiła się dopiero po około 2-3 dniach, więc już wtedy wiedziałam, że tego typu metoda depilacji jest idealną dla mnie. Dzisiaj jestem po 4 zabiegach i golę nogi średnio co 5 dni. To sukces! Rosną zdecydowanie wolniej i mam wrażenie, że jest ich o wiele mniej. Dodatkowo na skórze nie pojawiają mi się podrażnienia, krosty czy wrastające włoski, z czego ogromnie się cieszę. Jestem ciekawa jak to wszystko się zmieni za kolejne kilka tygodni stosowania. 

Laser wielofunkcyjny Beautifly B-Shine PRO IPL - opinia po 6 tygodniach stosowania

Laser wielofunkcyjny Beautifly B-Shine PRO IPL - opinia po 6 tygodniach stosowania


Podsumowując moje kilka tygodni z laserem Beautifly  B-Shine PRO IPL pragnę napisać, że warto zainwestować w takie urządzenie. Nie należy ono do najtańszych, ale jego koszt szybko się zwróci patrząc na kwoty wydawane na maszynki, pianki, żele i kremy do golenia. Stosowanie takiego lasera jest z pewnością wygodniejsze niż te wszystkie specyfiki dostępne w drogeriach, a fakt, że możemy nim leczyć trądzik, odmładzać skórę czy depilować też okolice bikini, czy pachy jest jego dodatkowym atutem. Lasery IPL dostępne na rynku nie mają aż tylu możliwości co B-Shine PRO od Beautifly, dlatego serdecznie Wam go polecam!

Myślę, że za kolejny miesiąc wrócę do Was z wpisem, w którym opowiem o działaniu na strefy bikini i pachy, a także napiszę o tym jak kolejne sesje wpłynęły na moje nogi. 

Jestem ciekawa czy mieliście okazję stosować laser IPL? Słyszeliście już o B-Shine PRO IPL? Znacie markę Beatifly?

MAX FACTOR - Podkład FaceFinity All day Flawless Flexi-Hold, FaceFinity Lasting Performance, korektor FaceFinity All Day Flawless oraz pomadka LipFinity Lip Colour

 

Kosmetyki do makijażu MAX FACTOR - Podkład FaceFinity All day Flawless Flexi-Hold, FaceFinity Lasting Performance, korektor FaceFinity All Day Flawless oraz pomadka LipFinity Lip Colour

Marka Max Factor od lat regularnie gości w mojej kosmetyczce. Bardzo lubię ich produkty i chętnie do nich wracam. Te, które zobaczycie w dzisiejszym wpisie mają miano bestsellerów i cieszą się ogromną popularnością. Jakie to kosmetyki?


Każdy z czterech produktów, który tu przedstawię stosowałam już niejednokrotnie. Niektóre z nich goszczą w mojej kosmetyczce od lat, a inne pojawiają się sporadycznie. Ten wpis jest więc moją opinią na ich temat po długotrwałych testach, więc piszę go z pełną świadomością skuteczności czy trwałości i chcę się z Wami tymi wrażeniami podzielić. Zaczynamy?

Podkład Max Factor FaceFinity All day Flawless Flexi-Hold

Dzięki zaawansowanej technologii Flexi-hold™ podkład dopasowuje się do mimiki twarzy i utrzymuje się na niej przez cały dzień. Formuła podkładu jest odporna na ścieranie i błyszczenie. 
Max Factor Facefinity All Day Flawless 3 w 1 to także podkład z filtrem SPF 20, który chroni skórę przed działaniem promieni słonecznych. Podkład kryjący Max Factor Facefinity All Day Flawless 3 w 1 idealnie stapia się ze skórą, co ułatwia jego nakładanie i uzyskanie efektu pełnego krycia. Przebadany dermatologicznie, nie zatyka porów.

Podkład Max Factor FaceFinity All day Flawless Flexi-Hold

Ten podkład skradł moje serce już przy pierwszym użyciu. Urzekła mnie w nim jego lekkość. Kosmetyk jest niezwykle delikatny i przyjemny w dotyku, ma konsystencję lekką jak piórko, dzięki czemu nie zatyka porów i pozwala skórze oddychać. Oczywiście wiąże to się z jego średnim kryciem w przypadku nałożenia jednej warstwy na twarz. Pocieszę Panie, które lubią mocno kamuflujące podkłady, że krycie można nim śmiało budować nie uzyskując efektu maski. 

Warto zwrócić uwagę na fakt, że ten podkład to produkt 3 w 1. A co to oznacza? Podkład jest zarówno podkładem, korektorem i bazą w jednym. Uważam, że to świetne rozwiązanie dla osób z małym mieszkaniem, albo takich, które narzekają na brak czasu. Aplikacja jest wygodna, śmiało można nakładać podkład palcami, pędzlem czy gąbką. Dobrze współpracuje z każdym z wymienionych i dobrze rozprowadza się po skórze. Mam cerę mieszaną i ten kosmetyk fajnie się na niej sprawdza. Nie jest tłusty, więc nie spływa po kilku godzinach, dobrze trzyma się na całej twarzy i delikatnie matuje czoło czy okolice nosa. Nie zauważyłam, aby jakoś szczególnie podkreślał suche skórki. 

MAX FACTOR - Podkład FaceFinity All day Flawless Flexi-Hold

Dostępny jest w wielu odcieniach więc mało prawdopodobne, że nie znajdziecie tego idealnego dla siebie. Aktualnie w moim domu posiadam 3 kolory, które postanowiłam pokazać Wam na skórze. Zdjęcie zrobione jest w świetle dziennym i nie było przerabiane w żadnym programie.

MAX FACTOR - Podkład FaceFinity All day Flawless Flexi-Hold

Ten podkład to zdecydowanie mój faworyt z kosmetyków tej marki i jest on dostępny w mojej kosmetyczce przez okrągły rok. Dostępny jest w wielu drogeriach, zarówno stacjonarnych jak i internetowych, ale w Notino znalazłam go w największej ilości odcieni, więc właśnie tam polecam Wam go zamawiać.

Max Factor Korektor FaceFinity All Day Flawless

Korektor Max Factor Facefinity All Day Flawless z technologią Flexi-hold™ zapewnia perfekcyjne i długotrwałe krycie, a przy tym jest wyjątkowo lekki na skórze. Dzięki możliwości nałożenia kilku warstw jego krycie można stopniować od średniego do pełnego.

Max Factor Korektor FaceFinity All Day Flawless


Korektor dostępny jest w trzech odcieniach, z czego dwóch jestem posiadaczką. Jego konsystencja jest średnio-gęsta, śmiało mogę napisać idealna. Nie spływa podczas aplikacji, ale też nie jest zbyt gęsty, więc dobrze aplikuje się go na skórę. Zastyga dość szybko, dlatego też polecam nakładanie go w jedno miejsce, rozklepywanie np. gąbeczką i dopiero później dokładanie w kolejne. Inaczej mogą zrobić się smugi. Jego krycie oceniam na dobre, przynajmniej dla mnie jest wystarczające. Nie przeciąża delikatnej skóry pod oczami i wygląda naturalnie. Dobrze współgra z podkładami marki Max Factor, ale i z innymi. 

Max Factor Korektor FaceFinity All Day Flawless


Ten korektor stosuję regularnie od kilku lat i nie zdarzyło mi się na niego narzekać. Jeśli lubicie takie produkty w wersji z aplikatorem jak błyszczyki do ust to ten z pewnością przypadnie Wam do gustu.

Max Factor podkład FaceFinity Lasting Performance

Doskonale kryjący, trwały podkład, który nie rozmazuje się i utrzymuje się nawet do 8 godzin, zapewni Ci idealny wygląd na długo.

Max Factor podkład FaceFinity Lasting Performance


Ten podkład znacznie różni się swoją konsystencją od poprzednika, którego opisałam wyżej. Ta wersja jest gęstsza i cięższa i wydaje mi się, że bardziej sprawdzi się u Pań z tłustą cerą jak tą delikatniejszą. Dlaczego? Podkład dość mocno matuje. Trzyma się na buzi nienaruszony przez wiele godzin, więc poradzi sobie z nadmiarem sebum. Myślę, że będzie też idealnym kompanem na wieczorne wyjścia, dyskoteki, bale, imprezy. Na twarzy wygląda dość naturalnie i ma bardzo mocne krycie. Osobiście nie jestem fanką podkładów mocno kryjących, więc po ten sięgam sporadycznie, kiedy sytuacja ode mnie tego wymaga.

Dostępny jest w wielu odcieniach, a trzy z nich możecie zobaczyć na moim zdjęciu. Podobnie jak wyżej - zdjęcia nie są przerabiane i robione w naturalnym oświetleniu.

Max Factor podkład FaceFinity Lasting Performance

Max Factor podkład FaceFinity Lasting Performance


Jedynym minusem dla mojej osoby jest fakt, iż podkład nie posiada pompki. Wyciska się go po prostu z tubki, w której został umieszczony. Wolę opakowanie, w którym mogę kontrolować ilość wyciskanego produktu, a tu niestety nie zawsze mi się to udaje.

Max Factor Pomadka LipFinity Lip Colour

Max Factor Lipfinity Lip Colour to wyjątkowy produkt do ust, który dzięki dwufazowej aplikacji zapewnia długotrwały, zmysłowy efekt. Pomadka Lipfinity Lip Colour jest dostępna w szerokiej gamie olśniewających odcieni, które utrzymują się na ustach cały dzień i pozwalają zrobić doskonałe, długotrwałe wrażenie. Wyraź siebie intensywnym kolorem, który utrzymuje się na ustach nawet do 24 godzin.

Formuła:

Pomadka i nawilżający balsam zapewniają wielowymiarowość koloru oraz połysk, którymi możesz cieszyć się aż do 24 godzin. Dzięki precyzyjnemu  aplikatorowi możesz osiągnąć niesamowicie wyrazisty, długotrwały kolor.

Max Factor Pomadka LipFinity Lip Colour


Często wspominam, że nie przepadam za stosowaniem pomadek. Nie lubię kiedy odznaczają się na kubkach czy szklankach, albo przyklejają się do nich rozwiane włosy. Z tych właśnie powodów praktycznie całkowicie zrezygnowałam z ich stosowania. Czasem zdarza mi się sięgać po produkty do ust w formie błyszczyków, albo kiedy robię jakieś zdjęcia do bloga - pomadki. 

Zestawy LipFinity zaciekawiły mnie swoją oryginalnością. W opakowaniach znajdujemy dwa produkty do ust, a nie jeden jakby się mogło wydawać. Stosuje się je w dwóch krokach. Najpierw nakładamy na usta kolor, który wygląda jak błyszczyk. Kiedy całkowicie wyschnie nakładamy na usta produkt z opakowania numer 2 czyli top coat. Zapewni to ustom nawilżenie i blask, a makijaż będzie wyglądał genialnie. 

Max Factor Pomadka LipFinity Lip Colour

Max Factor Pomadka LipFinity Lip Colour

Max Factor Pomadka LipFinity Lip Colour


Ta forma pomadki do ust bardzo mi się podoba i mimo że nie maluję ich zbyt często, to jeśli to robię, sięgam właśnie po zestaw LipFinity. Trwałość tych szminek jest dobra, trzymają się na ustach do pierwszego cięższego posiłku, a wybór kolorów jest niesamowicie duży. W swojej kosmetyczce posiadam aktualnie dwa różne odcienie: Sweet oraz Iced.

Max Factor Pomadka LipFinity Lip Colour


Osobiście bardzo polubiłam się z większością tych produktów i jak wspominałam na wstępie lubię do nich wracać. Możecie znaleźć je w drogeriach stacjonarnycj jak i internetowych. Najkorzystniejsze ceny znalazłam na Notino i właśnie tam Was odsyłam, abyście mogli cieszyć się swoim zamówieniem w szybkim czasie.

Jestem ciekawa czy znacie te kosmetyki i jak się u Was sprawdzają?


Edyta Folwarska "Kochanka" - PINK BOOK - recenzja książki

Edyta Folwarska "Kochanka" - PINK BOOK - recenzja książki

Seria PINK BOOK od Wydawnictwa Edipresse Książki sprawiła, że w końcu poznałam twórczość Edyty Folwarskiej. "Pokusa", która była pierwszą książką autorki z tej serii bardzo mi się podobała i byłam niesamowicie ciekawa kolejnych egzemplarzy. Czy "Kochanka" również podbiła moje serce?


Cała seria tych pięknych różowych książek zdecydowanie przypomina mi Harlequiny, które kiedyś kupowała moja babcia. Samej zdarzało mi się po nie sięgać i wspominam je dość przyjemnie. Była to niesamowita odskocznia od życia codziennego, a same książki czytało się lekko, przyjemnie i szybko. Z serią PINK BOOK jest podobnie, zarówno przy książkach K. N. Haner jak i Edyty Folwarskiej. Na książkę "Kochanka" bardzo czekałam, bo polubiłam styl pisania autorki i kiedy się u mnie pojawiła, od razu wzięłam się za czytanie. Jakie są moje wrażenia po lekturze? 

Zanim o tym opowiem chciałabym zostawić Wam opis fabuły, pochodzący ze strony wydawnictwa:

Ile jest warta duma zdradzonej kobiety?

Pola jest szczęśliwa, ma idealnego męża, ukochanego synka Maksia i piękny dom. Niestety do czasu… Kiedy kobieta dowiaduje się, że mąż zdradził ją z sekretarką, jej życie rozpada się jak domek z kart. Pola musi zawalczyć o siebie i swoje dziecko. Z cichej szarej myszki zmienia się w pewną siebie kobietę sukcesu. A kiedy wydaje się, że wszystko ma pod kontrolą, dostaje list napisany przed śmiercią przez zmarłego teścia. I znowu wszystko się rozpada…

Edyta Folwarska "Kochanka" - PINK BOOK - recenzja książki


Historia naszej głównej bohaterki Poli jest bardzo prawdziwa i życiowa. Kobieta żyje w szczęśliwym związku ze swoim mężem, ma piękny dom, wymarzonego syna. Życie jak z bajki. Jednak jak to w życiu, w takich chwilach zawsze przychodzi coś, co rujnuje wszystko... W końcu życie, to nie bajka.

Pola chcąc zrobić niespodziankę Pawłowi, który jest w delegacji, wpada niespodziewanie do pokoju hotelowego, w którym się zatrzymał i zastaje go w łóżku z nagą sekretarką. Dla kobiety jest to definitywny koniec małżeństwa. Wraca do domu, pakuje się, zabiera syna i wyjeżdża chcąc zacząć swoje życie od nowa. W Rewie wynajmuje malutkie mieszkanko i zaczyna oddychać pełną piersią. Od rozstania z mężem minęło już pół roku, ale kobieta nadal w głębi serca nie potrafi zrozumieć, dlaczego Paweł tak postąpił i nawet nie dała mu się z tego wytłumaczyć. Kiedy jej były mąż informuje ją o śmierci teścia i informuje o liście, który zostawił jego ojciec jej życie ponownie musi się zmienić. Jak postąpi kobieta? Czy Pola wykona ostatnią wolę Janka, którego bardzo kochała i szanowała? 

Edyta Folwarska "Kochanka" - PINK BOOK - recenzja książki



Historia zamknięta w tej książce jest bardzo lekka i czyta się ją bardzo szybko. Wydarzenia w życiu Poli dzieją się dość szybko i nie są mocno rozbudowane. Wydaje mi się, że ma to związek z tym, iż PINK BOOKI to dość małe i krótkie książki, więc autorzy nie mają zbyt wielkiego pola do popisu jeśli chodzi o rozwijanie wątków. Z pewnością nie jest to lektura dla osób wymagających, myślę, że dopatrzą się w niej kilku braków. Moją uwagę zwrócił fakt, że fabuła kilkukrotnie uciekała w przeszłość, przenosząc nas do wspomnień bohaterki i dopiero po kilku wersach orientowałam się, że coś takiego ma miejsce. Jestem przyzwyczajona, że w takich chwilach autor zaznacza, że są to wspomnienia, dodając coś w stylu "5 lat wcześniej". Nie odejmuje za to książce żadnych punktów, bo nie wpłynęło to na jej treść. 

Całość czytało mi się fajnie i mogę zaliczyć tę książkę do tych, które przez jakiś czas będę miło wspominać. Efektu WOW we mnie nie wywołała, ale osobiście należę do czytelników, którzy lubią ogrom emocji i zwrotów akcji. Tutaj jest coś typowo "babskiego" ze szczęśliwym zakończeniem co mnie satysfakcjonuje. Moim zdaniem to książka idealna na jeden wieczór czy letni odpoczynek na hamaku. Z pewnością pozwoli Wam odlecieć w świat wyobraźni i zapomnieć o szarej codzienności, chociaż na chwilę...

Twórczość Edyty Folwarskiej bardzo mi się podoba. Widzę, że autorka ma głowę pełną pomysłów i dopiero zaczyna się rozkręcać. Chętnie będę obserwować jej poczynania na runku wydawniczym i jej książki z pewnością będą pojawiać się w mojej domowej biblioteczce. Jaką historię zaserwuje nam w trzecim tomie serii Pink Book? To się okaże! Ja już zacieram ręce i nie mogę się tego doczekać.

Jestem ciekawa czy mieliście okazję poznać już historię Poli? Znacie twórczość Edyty Folwarskiej? 

________________________________________________

Teraz z innej beczki. Całkiem niedawno spotkałam się z dużym zawilgoceniem budynku. Spółdzielnia walczyła bardzo długo i tak naprawdę nie mogła pozbyć się problemu. Nie znała przyczyny. W końcu stwierdzili, że trzeba wynająć specjalistów, których specjalnością jest osuszanie budynków. Szybko i sprawnie ustalili przyczynę i proponują najskuteczniejsze i najkorzystniejsze cenowo rozwiązania. Usunięta zostaje nie tylko wilgoć, ale też jej skutki, dzięki czemu automatycznie poprawia się komfort użytkowania pomieszczenia. Poprawia się także stan techniczny budynku co jest bardzo ważne. Jeśli więc spotykacie się z takim problemem, to nie działajcie na własną rękę, tylko zatrudniajcie specjalistów.

K. N. Haner "Wyższe sfery. Efekt Ericka" - PINK BOOK - recenzja książki

 

K. N. Haner "Wyższe sfery. Efekt Ericka" - PINK BOOK - recenzja książki

K. N. Haner nie muszę nikomu przedstawiać. Myślę, że każda szanująca się czytelniczka romansów czy erotyków miała do czynienia z tą autorką. Dzisiaj nadszedł czas na moją recenzję drugiego tomu z serii PINK BOOK i książki "Wyższe sfery. Efekt Ericka".


Bardzo czekałam na kolejną część z tej serii. Kolejne tomy ukazują się co 6 tygodni, więc tak naprawdę nie jest to zbyt długi czas oczekiwania, ale dla mnie niesamowicie się dłużył. Z Efektem Ericka nie miałam wcześniej do czynienia, mimo że wiedziałam, iż można czytać go na pewnej platformie. Nie przepadam jednak za czytaniem w ten sposób, toleruję wyłącznie książki w wydaniu papierowym, więc chcąc nie chcąc zawsze muszę czekać dłuższy okres na poznanie różnych historii. Poprzedni tom zakończył się w takim momencie, że nawet osoby, które nie do końca byłyby zainteresowane daną książką, to chciałyby poznać ciąg dalszy. Autorka mnie już do tego przyzwyczaiła, że zakończenia wbijają w fotel, a ja z natłokiem myśli muszę czekać na kontynuację. Co się dzieje w życiu Megan w drugim tomie?

Wyższe sfery. Kolejna część sagi o rodzinie Donellów.

Miłość i pożądanie potrafią zaślepić. Meg boleśnie się o tym przekona…

Najgorętsza para nowojorskiej śmietanki towarzyskiej przeżywa kryzys.

Megan nie jest pewna, co czuje, a wszechobecne tajemnice sprawiają, że w głowie ma jeszcze większy mętlik. Zwłaszcza że Erick w dziwnych okolicznościach traci cały majątek... Kiedy Meg znowu zaczyna się w nim zakochiwać, na jaw wychodzą kolejne jego sekrety. Dziewczyna uświadamia sobie, że dwaj najważniejsi dla niej mężczyźni – ojciec i chłopak oszukują ją i próbują przeciągnąć na swoją stronę.

K. N. Haner "Wyższe sfery. Efekt Ericka" - PINK BOOK - recenzja książki

Sam opis tego tomu mówi co możemy w nim znaleźć. Nie chcę zbytnio zdradzać fabuły, bo sama nie lubię spoilerów w recenzjach książek. Megan jest zakochana w Ericku po uszy i jest w stanie zrobić dla niego wiele. On dla niej również. Mimo iż zakochani znają się bardzo krótko, to między nimi powstaje pewna więź, której nie da się określić słowami. Czy to, co narodziło się między tym dwojgiem jest prawdziwym uczuciem? Czy Erick ma szczere zamiary wobec naszej bohaterki? 

Każdy tom z serii PINK BOOK jest bardzo krótki, więc tak naprawdę czyta się je jednym tchem. Mimo iż stron jest bardzo mało, to K. N. Haner potrafiła tak pokierować tą historią, że dała radę tutaj nieźle namieszać. Tak naprawdę nakręciła nie tylko w książce, ale i mojej głowie. Po lekturze "Dziedziczki" całkiem lubiłam Ericka,  wydawał mi się wyluzowanym gościem, który nie zwraca uwagi na majątek i nie ocenia ludzi po ich statusie. Po przejściu kolejnego tomu, o którym właśnie piszę mam o nim odmienne zdanie. Szczerze mówiąc zaczął mnie strasznie denerwować, zrobił się przebiegły i nie mam do niego za grosz zaufania. A Megan? Miłość ją chyba zaślepiła na pewien czas, ale powoli zaczyna otwierać oczy. Co odkryje podczas rozmowy ze swoim ojcem? Dlaczego nie dowiedziała się o tym wcześniej? Kto tak naprawdę stoi za jej porwaniem? 

K. N. Haner "Wyższe sfery. Efekt Ericka" - PINK BOOK - recenzja książki


Przyznam szczerze, że jestem niesamowicie ciekawa co znajdę w kolejnej części tej serii. Śmiało mogę napisać, że nawet bardziej czekam na trzeci tom, niż czekałam na drugi. Historia zaczęła się rozkręcać, a znając pióro autorki jestem przekonana, że to jeszcze nie koniec. Jak to wszystko się potoczy? Czy Erick okaże się oszustem? Czy Megan się od niego odseparuje? A może wszystko okaże się jeszcze większą intrygą? 

W sieci widziałam sporo dość niskich ocen tej części i szczerze mówiąc zastanawiam się czym są one spowodowane? Na dzień dzisiejszy nie chcę oceniać tej historii jako najsłabszej ze wszystkich autorstwa Haner, które czytałam, ponieważ szczerze można to zrobić dopiero po przeczytaniu całości serii, a to jeszcze przed nami. Najwyższej noty też nie przyznam z tego samego powodu. Dwa tomy z serii PINK BOOK są lekkie i przyjemne, szybko się je czyta i z pewnością pozwolą spędzić Wam miłe popołudnie. Erick mnie denerwuje i jak wspomniałam wcześniej, nie ufam mu, ale to właśnie takie cechy charakteru w bohaterach sprawiają, że jestem ciekawa dalszych ich losów. Dlatego też, jeśli macie podobne podejście do książek jak ja, to ta seria przypadnie Wam do gustu.

Mieliście okazję poznać już drugi tom Efektu Ericka? Znacie serie PINK BOOK? 

Mycosan Ochrona - przeciwgrzybiczy aerozol do stóp

 

Mycosan Ochrona - przeciwgrzybiczy aerozol do stóp

Zdrowie naszych stóp jest niezwykle ważne, ponieważ to właśnie na nich utrzymujemy całe nasze ciało. Prowadzą nas przez całe życie i pomagają normalnie funkcjonować. Nie wiem czemu, ale o ich pielęgnacji mówi się bardzo mało, przez co wielu ludzi pomija tę czynność i pojawiają się różne problemy. Dziś chcę opowiedzieć Wam o przeciwgrzybiczym aerozolu do stóp, który przyda się zarówno panom jak i paniom...


Jeśli pracujesz w wilgotnym albo chłodnym miejscu, Twoje stopy są szczególnie narażone na choroby takie jak grzybica. Wilgoć w bucie sprzyja namnażaniu się bakterii i grzybów, przez co na naszych stopach pojawiają się nieciekawe zmiany. Kiedyś pisałam Wam o preparacie, który pomoże Wam wyleczyć zmiany na paznokciach, a dziś chcę przedstawić spray, który zapobiegnie ich powstawaniu. Od razu zaznaczę, że ten wpis piszę z życiowego doświadczenia i obserwacji działania tego preparatu, więc nie znajdziecie tu naciąganych i sztucznych opinii tylko moje prawdziwe zdanie.

Mycosan Ochrona, aerozol przeciwgrzybiczy do stóp

Wyrób medyczny dla dorosłych i dzieci powyżej 4. roku życia, także dla osób chorych na cukrzycę.

Mycosan Ochrona to płyn przeciwgrzybiczy do rozpylania na skórę, w celu zapobiegania grzybicy stóp (stopie sportowca) oraz aby ograniczyć rozprzestrzenianie się grzybic w grupach podwyższonego ryzyka.

Mycosan Ochrona - przeciwgrzybiczy aerozol do stóp


Skład

Woda, betaina, pantenol, PEG-40 uwodorniony olej rycynowy, poligliceryl-3 propanodiol, sól sodowa eteru laurylosulfonowego, sól sodowa eteru 8-laurylosulfonowego, PVP, kwas salicylowy, PEG-4 amin rzepakowy, klimbazol, wodorotlenek sodu, magnezu laurylosiarczan, sodu oleinosiarczan, sól magnezowa eteru 8-laurylosufonowego, magnezu oleinosiarczan.

Działanie
Mycosan Ochrona to przeciwgrzybiczy płyn do rozpylania na skórę stóp, w celu profilaktyki grzybicy stóp. Po prawidłowym zastosowaniu preparat zapewnia 12-godzinną barierę ochronną przeciwko zakażeniom grzybiczym.
  • Zapobiega grzybicy stóp i paznokci,
  • Zmniejsza ryzyko ponownego zakażenia,
  • Skutecznie chroni przed przykrymi zapachami,
  • Natychmiast odświeża,
  • Przywraca naturalną barierę skóry,
  • Szybko się wchłania, nie jest tłusty.
Wskazania
Przeciwgrzybiczy aerozol do stóp zapobiegając grzybicy stóp (stopie sportowca) i rozprzestrzenianiu się grzybów w grupie podwyższonego ryzyka (np. ponownego zakażenia stop, na pływalniach, w szatniach, pomieszczeniach sportowych, saunach, uosób chorych na cukrzycę, itp.).

Sposób użycia wyrobu medycznego

W celu zapewnienia optymalnej ochrony aerozol aplikować dwa razy dziennie na suche stopy, szczególnie w przestrzeniach między palcami. Po spłukaniu zaaplikować ponownie. Po 30 dniach nieprzerwanego stosowania zaleca się 3-5-dniową przerwę.

Przeciwwskazania i środki ostrożności

Nie stosować w przypadku uczulenia na którykolwiek ze składników wyrobu.
Przechowywać w sposób niedostępny dla dzieci.
Tylko do użytku zewnętrznego.
Przechowywać w temperaturze pokojowej.


Mycosan Ochrona - przeciwgrzybiczy aerozol do stóp


Jak wspominałam już niejednokrotnie mój mąż pracuje w chłodni. W związku z tym jego stopy są szczególnie narażone na tego typu choroby, bo na nogach ma specjalnie ocieplane buty, w których stopy nie oddychają i pocą. Kilkukrotnie zmagał się z problemem jakim jest grzybica stóp, jednak zawsze udawało mu się wyleczyć tę dolegliwość na własną rękę i to dzięki preparatowi marki Mycosan o którym już Wam pisałam. Aby problem nie powracał, postanowił zaopatrzyć się w spray, który pomoże mu zapobiegać powstawaniu takich zmian i takim sposobem w naszym domu pojawił się ten produkt.

Powiem Wam tyle, że odkąd mąż stosuje go regularnie, to nic nowego nie pojawia się na jego stopach co bardzo go cieszy. W sumie nie tylko jego, bo mnie też. Nie muszę się martwić jego zdrowiem i pilnować, aby dbał o stopy tak jak powinien. Przyzwyczaił się do regularnego spryskiwania i weszło mu to w nałóg. Co ważne, spray jest dostępny w aptekach i nie mamy problemu z jego kupieniem. Jego średni koszt to kwota 19,90 zł więc myślę, że to nie dużo.

Jestem ciekawa czy pamiętacie o stosowaniu takich produktów? Dbacie o swoje stopy? Zdarzyło się Wam zmagać z grzybicą stóp?

Na chrypkę i bolące gardło u dzieci - VOCAL Kids

  Materiał reklamowy / Współpraca


Na chrypkę i bolące gardło u dzieci - VOCAL Kids

Jako mama dwójki dzieciaków muszę być zawsze przygotowana na niespodziewane sytuacje. Do nich należą między innymi przeziębienia, chrypa, ból gardła i inne nieprzyjemne rzeczy. W związku z tym, w mojej domowej apteczce zawsze znajdują się różne suplementy diety i leki. Dziś chcę opowiedzieć o jednym z nich.


Vocal KIDS 24 pastylki do ssania zawiera kompozycję porostu islandzkiego, witaminy C i cynku. Zawarty w produkcie porost islandzki (Cetraria islandica L.) działa łagodząco na gardło, krtań i struny głosowe oraz wspiera funkcjonowanie dróg oddechowych. Przynosi ulgę przy podrażnieniu gardła i krtani. Witamina C i cynk pomagają w prawidłowym funkcjonowaniu układu odpornościowego i chronią komórki przed stresem oksydacyjnym.
Dawkowanie
1 pastylka 4 razy dziennie, ssać powoli do całkowitego rozpuszczenia w jamie ustnej. Dla osób powyżej 4. roku życia.

Działanie
Wskazania:
  • przy nadmiernym wysuszeniu błon śluzowych gardła
  • przy chrypce
  • dla osób przebywających w klimatyzowanych pomieszczeniach
  • dla osób z nadmiernie obciążonym głosem
  • dla osób z osłabioną odpornością
Skład
substancja słodząca - maltitole; stabilizator - guma arabska; substancja słodząca - sorbitol; wyciąg z porostu islandzkiego (Cetraria islandica L.) DER 0,3:1; kwas L-askorbinowy (witamina C); regulator kwasowości - kwas cytrynowy; sproszkowany koncentrat soku truskawkowego; naturalny aromat truskawkowy; tlenek cynku (cynk); substancja glazurująca – wosk karnauba; olej kokosowy; substancja glazurująca - wosk pszczeli biały i żółty; substancja słodząca – acesulfam K; barwnik – antocyjany.

Na chrypkę i bolące gardło u dzieci - VOCAL Kids


Suplement diety nie może być stosowany jak substytut (zamiennik) zróżnicowanej diety.
Nie należy przekraczać zalecanej dziennej porcji.
Zrównoważony sposób żywienia i prawidłowy tryb życia jest ważny dla funkcjonowania organizmu człowieka.
Przechowywać w miejscu niedostępnym dla dzieci.
Nie należy stosować preparatu w przypadku nadwrażliwości na którykolwiek składnik preparatu.

Na chrypkę i bolące gardło u dzieci - VOCAL Kids


Moja córka z racji wcześniactwa ma problemy z odpornością, nad którą ciągle pracujemy. Niestety, zdarza się, że łapie wszystko po kolei chorując przez kilka miesięcy z rzędu. Ostatnio, każdy w naszym domu przechodził zapalenie gardła, a moja córka jako jedyna ocalała. Któregoś dnia, powiedziała mi, że zaczyna drapać ją gardło więc w ruch poszły tabletki VOCAL Kids. Polubiła je, bo mają truskawkowy smak i są niewielkie. Stwierdziła, że to cukierki na gardło, które pomagają jej dość do zdrowia. Tak naprawdę zjadła ich tylko kilka sztuk i nie musiała męczyć się z chorobą podobnie jak my. Widziałam, że na rynku oprócz tabletek do ssania dla dzieci, jest też wersja dla dorosłych więc chętnie się na nią skuszę. 

Te pastylki dostępne są w aptekach i kosztują około 12 zł, więc można zaliczyć je do tanich, biorąc pod uwagę fakt, że w opakowaniu znajdują się 24 tabletki. 

Jakie tabletki na gardło u swoich dzieci stosujecie? 

Klara Leończuk "Carter" - recenzja książki

 

Klara Leończuk "Carter" - recenzja książki

Kiedy zobaczyłam opis książki "Carter" Klary Leończuk, wiedziałam, że to lektura dla mnie. Lubię historie z mafią w tle, więc nie jest to pewnie dla Was zdziwieniem, że po nią sięgnęłam. Dziś wracam z moją opinią po lekturze. Czy jestem zadowolona?


Nie wiem jak Wy, ale ja lubię sięgać po niezobowiązujące książki, dzięki którym mogę się całkowicie zresetować i zapomnieć o problemach. Nie lubię typowych romansów, które są nudne i przewidywalne, wolę książki z akcją, dreszczykiem, ale i płomiennym romansem. Dlatego też sięgam po te, w których jest mafia, bo tam zawsze się coś dzieje, mężczyźni są gorący, a kobiety mają ciekawe charaktery. Czy w książce "Carter" dostałam to, czego się spodziewałam?

O czym opowiada?

Scarlet Johnson jest młodą, dwudziestosześcioletnią kobietą, która na co dzień pracuje jako sekretarka w kancelarii prawnej. Dodatkowo dorabia sobie, pomagając w codziennych obowiązkach mężczyźnie w średnim wieku, Jeremiemu Harrisonowi.

Przybywając do domu swojego pracodawcy z zakupami, Scarlet staje się świadkiem egzekucji. Zanim zdoła uciec, zostaje uprowadzona.

Jej porywaczem okazuje się Carter Cambrini, mężczyzna stojący na czele mafii. O dziwo, nie traktuje dziewczyny jak zakładniczki.
Wręcz przeciwnie – przedstawia ją jako swoją narzeczoną. Scarlet nic z tego nie rozumie. Ten facet jest dla niej ogromną zagadką.

Wkrótce jeden z wrogów Cartera dowiaduje się, że w życiu Cambriniego pojawiła się kobieta, która najwyraźniej coś dla niego znaczy. Postanawia to wykorzystać.


Klara Leończuk "Carter" - recenzja książki


Przyznam szczerze, że akcja trochę skojarzyła mi się z książką Piekielna miłość od K. N. Haner, bo tam też bohaterka była świadkiem egzekucji i nie zdołała uciec. Nie jest to jednak nic dziwnego, bo historie mafijne często mają tego typu akcje w środku. Poza tym, autorka pisze zupełnie inaczej jak Kasia, ale do tego zaraz dojdziemy. 

W tej historii autorka zaskoczyła mnie tym, że Carter nie traktował Scarlett jako zakładniczki, porwanej, kobiety w niewoli. Traktował ją jak kobietę, a później przedstawił ją jako swoją narzeczoną. Byłam w niemałym szoku, z resztą tak samo jak bohaterka. Dlaczego mężczyzna postępuje w ten sposób? Przecież kobieta była świadkiem egzekucji, której dokonał. Mnie się to wszystko bardzo spodobało i wkręciłam się w historię od razu, kiedy zaczęłam ją czytać. Autorka wykreowała ciekawe postacie, a historię całkiem fajnie sobie przemyślała. Oczywiście, zdarzały się niedomówienia, wydarzenia, które irytowały, albo wydawały się dla mnie niemożliwe, ale to fikcja literacka, więc nie mogę Pani Klarze niczego zarzucić. Niektóre wydarzenia działy się dla mnie zbyt szybko i moim zdaniem wymagały rozwinięcia, ale co czytelnik, to opinia. Poza tym, to był debiut i to moim skromnym zdaniem całkiem udany. Każdy kiedyś zaczynał, ale nie wszyscy mieli tak ciekawą historię do opowiedzenia. Mnie urzekła.

Jestem ciekawa co autorka zaserwuje nam w kolejnym tomie, więc z niecierpliwością na niego poczekam. Jeśli podobnie jak ja, lubicie czytać książki, przy których chcecie się odstresować i "odmóżdżyć" to będzie to idealna pozycja. 

Wydawnictwu NieZwykłe dziękuję za egzemplarz do recenzji.

Słyszeliście już o "Carterze"? Znacie twórczość Klary Leończuk?

Colleen Hoover "Layla" - recenzja książki

 

Colleen Hoover "Layla" - recenzja książki

Pewien czas temu otrzymałam propozycję zrecenzowania książki Colleen Hoover "Layla". Opis mnie zaintrygował i postanowiłam się skusić. Dziś przyszedł czas, abym podzieliła się z Wami moimi wrażeniami na jej temat. 


Przyznam szczerze, że typowe romanse i obyczajówki trochę mi się zaczęły nudzić przez powtarzające się schematy czy przewidywalne zakończenia. Czytając opis tej książki wiedziałam, że będzie to coś zupełnie innego, mimo że lektura przydzielona jest do gatunku literatury obyczajowej i romansów. Czy książka zrobiła na mnie wrażenie? A może jednak jestem zawiedziona? 

Zanim odpowiem na te pytania, zostawiam Was z opisem książki prosto od wydawnictwa:

Layla oczarowała Leedsa swoją szczerością i bezpośredniością. Znany muzyk już od pierwszej chwili czuł, że łączy ich wyjątkowa więź. Po pierwszej wspólnie spędzonej nocy oboje byli pewni, że są bratnimi duszami, że będą razem już do końca życia…

Jednak ktoś ma inne plany i próbuje zabić Laylę. Dziewczyna przez wiele tygodni dochodzi do siebie po brutalnym ataku. Niestety jej psychiczne rany nie goją się równie szybko jak fizyczne. Leeds ma wrażenie, że to zupełnie inna kobieta niż ta, w której się zakochał. Aby ratować ich związek, zabiera ukochaną do pensjonatu, w którym wszystko się zaczęło. Tam Layla zaczyna czuć się jeszcze gorzej, a jej dziwne zachowania coraz bardziej się nasilają. A to tylko niektóre z wielu niewytłumaczalnych zdarzeń w pensjonacie…

Leeds musi podjąć trudną decyzję. Wie, że jeśli dokona złego wyboru, może zaszkodzić nie tylko Layli.


Colleen Hoover "Layla" - recenzja książki


Ta historia zaczyna się od rozmowy, która wygląda, jakby była przeprowadzana na komisariacie. Jednak są to tylko pozory, z których za chwilę zdajemy sobie sprawę, ponieważ rozmowę co chwila przerywają krzyki dziewczyny. Wszystko owiane jest mrokiem i tajemnicami, co bardzo mi się spodobało i zachęciło do dalszej lektury. Kiedyś czytałam wyłącznie kryminały i przypomniały mi się stare, dobre czasy. Oczywiste jest, że te okoliczności zachęciły mnie do dalszego poznawania tej pokręconej historii.

Naszym głównym bohaterem jest Leeds - mężczyzna, który jest basistą w zespole swojego znajomego. Nie podoba mu się muzyka, którą wykonują i w jego duszy gra coś zupełnie innego. Tak naprawdę nie musi być członkiem tego zespołu, bo na koncie ma sporą kwotę gotówki, którą odziedziczył, ale nie chce być postrzegany jako ktoś, kto wzbogacił się na czyjejś śmierci i woli sam pracować na swoje życie i potrzeby. Podczas jednego z koncertów, a raczej przyjęcia weselnego, na którym gra w oczy rzuca mu się dziewczyna. Jako jedyna tańczy do muzyki, którą wykonują. Dodatkowo w oczy rzuca się fakt, że zupełnie nie potrafi ona tańczyć, Intryguje go i po zakończonej pracy ma nadzieję na spotkanie z nią.

Layla to siostra panny młodej. Po zakończonym weselu postanowiła wskoczyć do basenu i się zrelaksować. Podobnie jak Leeds, na jego widok poczuła coś niesamowitego co ją zaciekawiło. Cieszy się, kiedy mężczyzna odnajduje ją na basenie. Między bohaterami w tym momencie pojawia się więź, której nikt i nic nie będzie w stanie zniszczyć. Czy aby napewno?

Kochankowie stają się nierozłączni. Nie potrafią bez siebie żyć i jeden wieczór staje się całym życiem. Spędzają ze sobą całe dnie, które zamieniają się w tygodnie, a później miesiące. Sielanka trwa w najlepsze do momentu, kiedy ktoś puka do ich drzwi... Co stanie się kiedy Layla pójdzie je otworzyć? Czy grozi jej niebezpieczeństwo? Jaki związek ma z tym wydarzeniem Leeds? 

Colleen Hoover "Layla" - recenzja książki


Przyznam szczerze, że pierwszy raz spotkałam się z twórczością tej autorki. Na swoim koncie ma sporo książek obyczajowych i cieszy się ogromną popularnością. Jak sama przyznała "Layla" miała być czymś zupełnie innym i chciała wpleść w nią trochę kryminału. Osobiście uważam, że ten zabieg sprawił, iż historia Layli i Leedsa stała się niesamowicie intrygująca, emocjonująca i niedająca oderwać się czytelnikowi od siebie. Bardzo mi się to spodobało i chętnie poczytałabym inne książki tego typu spod pióra autorki. Potrafi stworzyć mroczny klimat i wywołać na mojej skórze gęsią skórkę co nie często się zdarza. Świat bohaterów pochłonął mnie na tyle, że chciałam jak najszybciej dowiedzieć się, do czego to wszystko doprowadzi. A dzieje się tutaj naprawdę sporo. 

Lubicie zjawiska paranormalne? Interesują Was tajemnice, które początkowo wydają się niemożliwe do odkrycia? Lubicie jako czytelnicy bawić się w detektywa? Próbować rozwiązać zagadki na własną rękę? Kochacie romanse? Jeśli tak, to ta historia z pewnością Was porwie od pierwszej kartki i nie pozwoli się odłożyć, póki nie poznacie zakończenia. Moim zdaniem to coś wspaniałego i warto się skusić na tę książkę.

Na koniec chciałabym podziękować Wydawnictwu Otwartemu za możliwość zrecenzowania tej pozycji. Dzięki Wam spędziłam czas bardzo przyjemnie i chętnie będę wracać do tej historii w przyszłości.

Znacie twórczość Colleen Hoover? A może mieliście okazję poznać "Laylę"?

Pomysł na prezent z okazji zaślubin

 POST SPONSOROWANY / REKLAMA

Pomysł na prezent z okazji zaślubin

Nie raz spotykam się z problemem wyboru prezentu na ślub dla świeżo upieczonych małżonków. Osobiście nigdy nie miałam z tym problemu, dlatego też postanowiłam wrócić do Was z kilkoma propozycjami takich podarunków.


Prezent na Ślub oczywiście musi być dobrze przemyślany. Jeżeli znamy preferencje i upodobania państwa młodych, to nie powinniśmy mieć problemu z wyborem takich upominków. Zdarza się, że jesteśmy zaproszeni do osób, które słabo znamy i tutaj zaczynają się schody. W takim przypadku najlepiej jest skusić się na coś uniwersalnego lub takiego, co przyda się w każdym domu.

Oto kilka propozycji:

Szklane kieliszki do wina

Kieliszki do wina powinny znaleźć się w każdym domu. Nigdy nie wiadomo, jaka przyjdzie okazja do świętowania. Nowożeńcy często kompletują tego typu rzeczy do swoich domów, a taki zestaw kieliszków z grawerem z pewnością ich ucieszy. Dodatkowo będzie piękną pamiątką na długie lata.

Szklane kieliszki do wina


Szklana patera 

Ciasta i tort jedzone są chyba w każdym domu. W związku z tym uważam, że również ten przedmiot należy do super pomysłów na prezent z okazji zaślubin. Dodatkowy grawer z imionami małżonków i datą ślubu będzie dla nich piękną pamiątką na długie lata. 

Szklana patera


Album na zdjęcia 

Album na zdjęcia zdecydowanie przyda się każdemu. Z okazji zawarcia związku małżeńskiego można zamówić taki personalizowany. Wygrawerować na nim możemy datę i miejsce ślubu czy imiona małżonków. Z pewnością ucieszą się na taki prezent i ukryją w tym albumie zdjęcia z tego najpiękniejszego dnia w swoim życiu. 

Album na zdjęcia


Personalizowany stolik śniadaniowy

Każde śniadanie podane do łóżka stanie się przyjemną niespodzianką rozświetlającą perspektywę całego kolejnego dnia. Ten składany stolik stanowi doskonałą oprawę dla takiej kompozycji smaków, aromatów i uczuć, a wraz z dedykacją jest znakomitym pomysłem na prezent walentynkowy, urodzinowy, jubileuszowy lub jak napisałam na wstępie - z okazji zaślubin. Dzięki niemu małżonkowie będą mogli wspólnie przyjemnie celebrować każdy poranek.

Personalizowany stolik śniadaniowy


Skrzynka na wino

Masz już dość trywialnych torebek prezentowych na wino? Są zbyt małe? Nieefektowne? Szablonowe opakowania już od dawna nie spełniają Twoich oczekiwań? W takim przypadku możesz zdecydować się na kunsztowną skrzynkę na wino. W tej konkretnej, którą widzicie na zdjęciu można schować dwie butelki. Skorzystałam z tego rozwiązania już kilkukrotnie i zawsze Państwo młodzi byli bardzo zadowoleni z mojego prezentu. Dodatkowy grawer z dedykacją i datą ślubu będzie niesamowitą pamiątką.

Pomysł na prezent z okazji zaślubin


Tego typu pomysłów na prezent można znaleźć naprawdę bardzo dużo. Co najważniejsze, nie są to zbyt kosztowne rzeczy, więc każdy z nas może wręczyć coś świeżo upieczonym małżonkom coś ciekawszego niż nudne koperty z życzeniami czy bukiety kwiatów. Młodzi z pewnością docenią tego typu gest i będą mieli przepiękne pamiątki po tym ważnym dniu na długie lata.

Prezent na zaślubiny to nie tylko wyraz szacunku dla przyszłych małżonków, ale także wyraz Twojego gustu i kreatywności. Właśnie dlatego zamiast typowego prezentu, warto rozważyć coś niepowtarzalnego i wyjątkowego - koszyk prezentowy.

Kultura Smaku oferuje wyjątkową gamę wysokiej jakości produktów, które tworzą idealny prezent ślubny. Od szlachetnych win, przez eleganckie armaniaki, po najbardziej wykwintne włoskie produkty spożywcze i czekoladki Venchi.

Co ważne, koszyki prezentowe Kultury Smaku nie są typowymi koszykami - są wynikiem starannej selekcji, uważnej curacji i niesłabnącej pasji do odkrywania najlepszych smaków. Każdy produkt, który znajduje się w takim koszyku, jest starannie wybrany i łączy w sobie wysokiej jakości składniki, autentyczność i oryginalność.

Dzięki takiemu podarunku, można dać młodej parze nie tylko smak luksusu, ale i możliwość odkrycia nowych doświadczeń kulinarnych. To więcej niż prezent - to zaproszenie do podróży przez świat wykwintnych smaków. Bez wątpienia, to prezent, który zostanie zapamiętany.

Jak podobają się Wam takie propozycje prezentowe?

Zdjęcia pochodzą ze sklepu Murrano.pl

Instagram