Me. Rytuał Relax Porcelain flower & Tasmanian pepper Cosmetics Box Set
Z początkiem czerwca, dzięki drogerii Horex, w moim domu znalazł się zestaw kosmetyków marki Me. W dzisiejszym wpisie chciałabym się z Wami podzielić moją opinią na temat tych produktów i nieco przybliżyć Wam ich działanie.
Me. to nowa marka kosmetyków, która pojawiła się w sprzedaży na początku czerwca tego roku. Na rynku pojawiły się trzy serie produktów o nazwach Energy, Detox oraz Relax. Kosmetyki są w 100% wegańskie, posiadające do 99% składników naturalnych z certyfikatem VIVA. Produkty nie posiadają parabenów i sztucznych składników, pochodnych formaldehydu i ftalanów, pozbawione są silikonów, SLS/SLES i PEG.
Wspominanie powyżej serie podzielono na „rytuały”:
- energetyzujący (kosmetyki nawilżające o lekkiej konsystencji i aromatach owoców cytrusowych, marakui, grenadyny)
- detoksykujący (kosmetyki oczyszczające o jedwabistej konsystencji w aromatach pomarańczy, jaśminu, polnych kwiatów i ylang-ylang)
- relaksujący (kosmetyki bardzo wydajne w aromacie melisy i bergamotki).
Każdy z rytuałów został zapakowany w ekologiczne pudełka z obwolutą, które wyglądają tak jak zdjęcie główne tego wpisu.
Osobiście skusiłam się na rytuał relaksujący i to właśnie o nim postanowiłam Wam opowiedzieć. Jak sprawdza się na co dzień? Czy jestem z niego zadowolona?
Me. Rytuał Relax Porcelain flower & Tasmanian pepper Cosmetics Box Set
Fascynujące połączenie naturalnych składników inspirowanych pielęgnacją kultywowaną w Kraju Kwitnącej Wiśni. W pudełku swoje miejsce znalazły trzy wegańskie kosmetyki, którymi krok po kroku uczynisz swoją skórę odżywioną, zrelaksowaną i po prostu piękniejszą. Rytuał Relax obejmuje bio-żel pod prysznic, bio-balsam do ciała i bio-krem do rąk, które regenerują i koją skórę wrażliwą, zmęczoną i narażoną na działanie czynników zewnętrznych. Aksamitne konsystencje i odprężające aromaty melisy i bergamotki harmonijnie ze sobą współgrają, przynosząc ukojenie dla zmysłów. Pozwalają wprowadzić ciało i umysł w stan relaksu i wyciszenia.
Rytuał Relax czerpie swoją regenerującą moc przede wszystkim z dwóch wyjątkowych składników aktywnych o udowodnionym działaniu. Pierwszy z nich to kwiat porcelanowy, który jest silnym antyoksydantem, chroni skórę przed działaniem wolnych rodników. Wspomaga naturalną mikroflorę skóry, poprawiając jej odporność. Przywraca skórze gładkość i promienny wygląd. Drugi kluczowy składnik to pieprz tasmański, który odpowiada za wyciszenie podrażnień i zaczerwienień. Łagodzi uczcie swędzenia i pieczenia. Stanowi swoistą tarczę ochronną dla wrażliwej skóry.
W efekcie pielęgnacji z rytuałem Relax skóra jest dogłębnie zregenerowana, zrelaksowana i pozbawiona podrażnień.
Jeśli czytacie mojego bloga, to pewnie wiecie, że nie często sięgam po naturalne kosmetyki. Dzieje się tak, ponieważ kiedyś bardzo często takie produkty mnie uczulały. Z obawy przed kolejnymi podrażnieniami zaczęłam unikać takich kosmetyków i faszerowałam się czym popadnie. Z czasem zaczęłam przyglądać się składom i dzisiaj wiem, których produktów powinnam unikać, a do swojej pielęgnacji śmiało mogę wprowadzać kosmetyki naturalne, które moja skóra po prostu pokochała. Decydując się na rytuał relaksujący chciałam sprawdzić, czy przy pomocy kosmetyków uda mi się wyciszyć podczas wieczornej pielęgnacji, uspokoić, a przy okazji dopieścić moją wysuszoną od chemii skórę.
Na stronie drogerii Horex, znalazłam dokładną instrukcję, jak prawidłowo stosować Rytuał Relax i postanowiłam wprowadzić go do mojej codziennej pielęgnacji.
Krok 1. Na stronie wyczytałam, aby niewielką ilość żelu nanieść na suchą skórę, delikatnie masując, aż do pokazania się piany, umyć ciało i kolejno spłukać wodą.
Żel zamknięty jest ciemnej buteleczce z pompką. Uwielbiam, kiedy kosmetyki pod prysznic są w ten sposób wydobywane z wnętrza, ponieważ mam pewność, że nic mi się nie rozleje podczas kąpieli. Odpowiednią ilość aplikuję na gąbkę, myję czy dłoń i rozprowadzam po mokrej skórze. Przyznam szczerze, że jestem pozytywnie zaskoczona faktem, iż żel dobrze się pieni. Przyzwyczaiłam się do tego, że produkty naturalne raczej pienią się słabo lub w ogóle, a tutaj otrzymałam miłą niespodziankę. Bio-żel pachnie bardzo świeżo i delikatnie. Śmiało mogę powiedzieć, że aromat kojarzy mi się z czymś przyjemnym i relaksującym, a jak sama nazwa rytuału wskazuje - właśnie tak mam się czuć stosując tę serię. Bergamotka i melisa są wyczuwalne, działają na zmysły uspokajająco i wyciszająco i zapach ten utrzymuje się na skórze przez długi czas po kąpieli. Skóra po zastosowaniu żelu jest doskonale oczyszczona, miękka i przyjemna w dotyku.
Krok 2. Instrukcja brzmiała aby na suchą skórę nanieść trochę balsamu i okrężnymi ruchami wmasować go w skórę.
Od dawna podkreślam w moich wpisach, że nie potrafię systematycznie stosować balsamów do ciała. Z reguły są dość ciężkie i tłuste, a ja należę do osób niecierpliwych i nie znoszę czekać, aż kosmetyk wchłonie się w skórę. Jeśli tego nie robi, czuję się bardzo niekomfortowo, a z czasem przestaję po niego sięgać.
Bio-balsam do ciała Me. Relax ma dość gęstą konsystencję, powiedziałabym kremową. Po ciele rozprowadza się z łatwością, nie bieli skóry i widocznie nawilża ją i wygładza. Wchłania się błyskawicznie, co mnie zaskoczyło, bo takie konsystencje przeważnie tego nie robią. Na skórze pozostawia delikatny film, który przepięknie pachnie i pomaga się zrelaksować. Od razu zaznaczę, że ta warstwa kosmetyku nie klei się i nie obciąża skóry.
Sięgam po niego z czystą przyjemnością i tak się z nim polubiłam, że rytuał "wszedł mi w krew" i nie wyobrażam sobie bez niego mojej codziennej pielęgnacji ciała.
Krok 3. Niewielką ilość bio-kremu nałóż na czyste i suche dłonie. Poczuj, aż Twoja skóra odzyskuje miękkość i elastyczność.
Ostatni krok rytuału, to krem do rąk. Pielęgnacja dłoni to moja pięta achillesowa. Od lat staram się nauczyć systematycznie kremować dłonie, ale nie udaje mi się robić tego tak często jak powinnam. Czym to jest spowodowane? Najczęściej denerwuje mnie fakt, że dłonie po kremach są tłuste i nie mogę po aplikacji zasiąść do lektury ulubionej książki czy używania laptopa. Z natury jestem bardzo niecierpliwa i chciałabym wszystko "na już", a kremy, które do tej pory stosowałam nie wchłaniały się tak szybko jakbym chciała.
Bio-krem do rąk Me. Relax początkowo przeraził mnie swoją konsystencją. Jak widzicie na zdjęciu wyżej jest dość gęsta i zbita. Moją pierwszą myślą było to, że krem będzie tłusty i ciężki. Kiedy zaczęłam rozprowadzać go po skórze od razu zmieniłam zdanie. Szybko się rozsmarowuje i wchłania w skórę dłoni. Co prawda pozostawia po sobie film, jednak nieciężki i nie tłusty, dzięki czemu mogę od razu zająć się swoimi sprawami, nie obawiając się, że coś pobrudzę. Dłonie po jego zastosowaniu są przyjemne w dotyki, miękki i wygładzone i chciałabym, żeby zostały takie na zawsze. Dzięki marce Me. pielęgnacja dłoni wchodzi mi w nawyk i mam nadzieję, że tak już pozostanie.
Podsumowując moją przygodę z rytuałem Relax mogę śmiało napisać, że jestem nim zauroczona. Dzięki naturalnym emolientom (masło shea, olej jojoba, olej ze słodkich migdałów, skwalan, olej arganowy, olej kokosowy), które są w składzie, moja skóra otrzymuje sporą dawkę nawilżenia, pięknie się regeneruje i staje się miękka w dotyku i gładka, czego bardzo mi w niej brakowało. Każdy z kosmetyków sprawdza się doskonale w swojej roli, przepięknie pachnie i pomaga się zrelaksować po ciężkim dniu. Jak wiecie, w moim życiu od kilku tygodni nie dzieje się zbyt dobrze, a ten zestaw produktów sprawia, że mogę się wyciszyć i chociaż na chwilę uwolnić myśli. Marka Me. weszła na rynek z ogromnym przytupem i będę mocno trzymać kciuki za ich rozwój. Chętnie wypróbuję też dwa inne rytuały, po które jeszcze nie miałam okazji sięgnąć i pewnie wrócę do Was z ich recenzją, jeśli będziecie ciekawi.
Dajcie znać co sądzicie o takich produktach? Czy często sięgacie po naturalną pielęgnację? Słyszeliście już o marce Me.? A może mieliście okazję ją wypróbować?
Box wygląda świetnie! Chciałabym taki dostać w prezencie z jakiejś okazji :)
OdpowiedzUsuńbardzo ładna szata graficzna opakowań, oczyma wyobraźni już widzę te kosmetyki w swojej łazience, wcześniej nie znałam tej marki
OdpowiedzUsuńMarkę kojarzę, ale nie miałam jeszcze okazji wypróbować. Dobrze, że te kosmetyki się u Ciebie sprawdzają.
OdpowiedzUsuńPiękna szata graficzna jest tych kosmetyków, takie wiosenne i kolorowe. Kosmetyków nie znam, więc chętnie się nimi zainteresuje
OdpowiedzUsuńdobrze, że wszystko zostało szczegółowo opisane i można w pełni cieszyć się takim przyjemnym rytuałem :-)
OdpowiedzUsuńZaciekawiłaś mnie tymi kosmetykami. Bardzo ładne mają opakowania i chyba przejrzę ofertę strony, bo kosmetyki przypadły mi do gustu.
OdpowiedzUsuńJeszcze nie znam tej marki, ale nic dziwnego, skoro to nowość. Pięknie zapakowane są wszystkie kosmetyki, tak estetycznie, a jednocześnie wyraziście. Chętnie wypróbuje te produkty.
OdpowiedzUsuńNie znam, ale kto wie może akurat, kiedyś poznam. Wizualnie podoba mi się cały zestaw. JA chyba zdecydowałabym się na detoksykujący. Ja u siebie w pielęgnacji przeplatam tę naturalną z tą bardziej drogeryjną. :)
OdpowiedzUsuńO tej marce pierwszy raz czytam u Ciebie i bardzo mnie zaciekawiła. Przy najbliższej okazji sprawię sobie jakiś kosmetyk na próbę.
OdpowiedzUsuńDostępne są tylko w zestawie, więc aby spróbować trzeba zamówić taki rytuał w boxie.
UsuńW ostatnim czasie coraz częściej sięgam po naturalne kosmetyki. Ten zestaw bardzo mi się podoba, chętnie bym go wypróbowała na własnej skórze.
OdpowiedzUsuńNie kojarzę, abym słyszała wcześniej o tej marce, a zatem nie znam też produktów, ale kusząco brzmią te trzy rytuały, miło będzie im ulec. :)
OdpowiedzUsuńwidziałam już u kokoś te kosmetyki i mnie zaciekawiły
OdpowiedzUsuńKosmetyczne boxy to nie jest to co ja chętnie kupuje. Nigdy nie jestem z nich zadowolona niestety :(
OdpowiedzUsuńNie kojarzę produktów niestety :/
OdpowiedzUsuńbardzo lubię kosmetyki naturalne a tej marki póki co jeszcze nie znam. Na pewno będę chciała poznać ją bliżej, bo zauroczyła mnie szata graficzna
OdpowiedzUsuńznowu coś, czego nie znam i o czym nie słyszałam... okropne!
OdpowiedzUsuńCzemu okropne?
Usuń