K. N. Haner "LoveInk YOU" - przedpremierowa recenzja książki
Z książkami K. N. Haner jest tak, że albo je kochasz, albo nienawidzisz. Osobiście należę do osób, które z wypiekami na twarzy czekają na kolejne dzieła autorki i tak też było tym razem. Co prawda premiera "LoveInk YOU" dopiero 29 września, ale mam to szczęście, że przeczytałam ją już jakiś czas temu. Dzisiaj przyszedł czas na moją recenzję.
Na samym początku podrzucę Wam opis książki ze strony Wydawnictwa Akurat:
Taka miłość zdarza się tylko raz w życiu.
Przez taką miłość zostajesz z niczym.
Dla takiej miłości jesteś w stanie zrobić wszystko.
Isaac to przystojny i arogancki bad boy, który liczy się tylko z dwójką swoich przyjaciół. Nick i Kallan są dla niego, jak bracia. Wychowali się razem w domu dziecka. Mieli tylko siebie, a moment, w którym zgłoszenie ich studia tatuażu do telewizyjnego reality show wygrało z tysiącami innych zgłoszeń, odmienił ich życie na zawsze.
Nina to dziewczyna enigma. Wrażliwa i piękna dusza, która skrywa w sobie mnóstwo tajemnic.
Kiedy ich drogi przypadkiem się przecinają, następuje emocjonalne trzęsienie ziemi. Z wybuchem takich namiętności i uczuć nie da się walczyć. I kiedy Isaac stawia wszystko na jedną kartę i postanawia się zmienić, to Nina rozpływa się w powietrzu. Zdesperowany tatuażysta decyduje się na wszelką cenę odnaleźć dziewczynę i dowiedzieć się, co kryje się za jej zniknięciem, ale to, co odkrywa, zmienia jego życie na zawsze. Co więcej, budzi w nim instynkty, które pchają go na ciemną stronę. Ale czy to wystarczy, by uratować tę miłość?
Isaac, to bohater, który niekoniecznie przypadł mi do gustu na samym początku tej historii. Typowy bad boy, uwielbiający łatwe panienki, nieliczący się z nikim i niczym. No, może oprócz dwójki swoich najlepszych przyjaciół, z którymi prowadzi studio tatuażu. Fakt, że od niedawna w tym miejscu kręci się reality show sprawia, że główny bohater staje się jeszcze bardziej pewny siebie i coraz to popularniejszy. Jak możecie się domyślić, wyrwanie panienki to dla niego żaden wyczyn, a szybkie numerki potrafi odbębnić nawet po sesji tatuażu z jedną ze swoich klientek.
Nina, to dziewczyna zagadka. Inaczej nie można jej określić. Pewnego dnia pojawia się w studio Isaaca i chce zrobić sobie tatuaż. W ostatniej chwili wycofuje się i ucieka. Zostaje jednak w pamięci naszego bohatera. W najmniej spodziewanym momencie ich drogi spotykają się ponownie. Co z tego wyniknie? Tego Wam oczywiście nie zdradzę.
Przyznam szczerze, że od pewnego czasu zaczynam czuć przesyt opowieści z wątkiem mafijnym, biurowym, aranżowanych małżeństw czy bogatych dupków, którzy tylko czekają na kolejną okazję. Pewne wydarzenia w moim życiu sprawiły, że musiałam nawet odstawić czytanie książek na bok i skupić się na czymś zupełnie innym. Chciałam wrócić, ale nie wiedziałam jak się za to zabrać. I wiecie co? Wtedy właśnie ta książka spadła mi z nieba i postanowiłam się za nią zabrać. To była doskonała decyzja. Dlaczego?
K. N. Haner stworzyła tu historię, która jest tak realistyczna, że ma się wrażenie, jakby czytało się o swoich przyjaciołach czy znajomych. Nie ma tutaj wyssanych z palca scen i sytuacji, które są praktycznie niemożliwe do spotkania w realnym świecie. Dostajemy tutaj zwykłe studio tatuażu, które zgłosiło się do reality show i życie trzech kumpli, którzy wychowywali się razem w domu dziecka i są dla siebie jak bracia. Co prawda, ta część skupia się na życiu Isaaca, ale Nicka i Kallana też mamy okazję poznać i nawet polubić. Pojawienie się Niny w tej książce było dla mnie takim miłym dodatkiem, czymś naturalnym, nienaciąganym i prawdziwym. Ta dziewczyna była po prostu sobą i można było to odczuć na każdym kroku. Nie była pięknością z nienaganną sylwetką, nie była córką jakiejś ważnej osobistości i nie miała walizek z pieniędzmi, co bardzo mnie ucieszyło i sprawiło, że z bohaterką można było się utożsamić.
Nie chcę zdradzać szczegółów tej historii, ale powiem Wam jedno. Czytając ją w pewnym momencie doznacie przykrego zderzenia z rzeczywistością. Zrozumiecie, że życie jest bardzo kruche i każdego z nas może spotkać jakieś nieszczęście. Dzięki "LoveInk YOU" z pewnością pomyślicie o sobie, swoim zdrowiu i zdrowiu Waszych bliskich, a może nawet wybierzecie się na podstawowe badania. Myślę, że niejedna z Was, podobnie jak ja uroni łzy podczas poznawania losów Niny i Isaaca opisanych w tej książce.
K. N. Haner w tej powieści pokazała, że jest bardzo dojrzałą i niesamowicie wrażliwą osobą. Nie często się zdarza, aby tak popularne autorki jak ona, w swoje bestsellerowe książki wplatały tak ważne tematy jak zdrowie i życie, a ona właśnie to zrobiła. I to po mistrzowsku! Po przeczytaniu tej historii byłam wstrząśnięta i prawdziwie wzruszona, a łzy same ciekły mi po policzkach. Nie wiem, czy tak się wczułam w życie bohaterów, czy miało to związek z okresem życia, jaki przechodziłam w tamtym momencie, ale wiem jedno, "LoveInk YOU" stała się moją ulubioną książką tej autorki i mam nadzieję, że tego typu historii zaserwuje nam więcej. Po tę powieść naprawdę warto sięgnąć, a po jej lekturze usiąść i chociaż chwilę pomyśleć o tym wszystkim, co daje nam życie...
Kasiu! Chciałabym Ci bardzo podziękować za to, że dałaś mi możliwość zapoznać się z tą historią właśnie w tym momencie mojego życia. Sprawiłaś, że moja gasnąca wiara w dobre zakończenie zaczęła rosnąć, a ja nabrałam sił, które były przy mnie do samego końca. Mimo że moja historia nie zakończyła się dobrze, to dzięki Tobie miałam większą motywację na walkę i siłę, którą przekazywałam osobie, której dziś ze mną niestety nie ma. Po przeczytaniu "LoveInk YOU" ponownie zaczęłam czytać i doceniać każdą, nawet najmniejszą chwilę dla siebie. Dziękuję.
Jeśli lubicie twórczość K. N. Haner, albo macie w planie dopiero ją poznać, to polecam Wam tę właśnie książkę. Jak wspomniałam na wstępie - swoją premierę mieć będzie 29 września. Dziękuję też Wydawnictwu Muza za egzemplarz do recenzji, który robi niesamowite wrażenie.
____________________________________________________
Śmierć mojego taty bardzo mnie dotknęła. Za jakiś czas pokażę Wam co po nim odziedziczyłam. Nie wiem, czy wiecie, ale tata był artystą plastykiem z wykształcenia, a modelarzem z zamiłowania. Własnoręcznie tworzył przeróżne makiety, przedstawiające wydarzenia historyczne. Miał fioła na punkcie czołgów z okresu II Wojny Światowej. Niestety nie wszystkie gabloty ocalały podczas przewózki i muszę sobie zamówić nowe. Na stronie https://www.expozycja.info.pl/gabloty-ekspozycyjne-classics/ znalazłam idealne gabloty, które z pewnością w cudowny sposób zaprezentują makiety mojego taty. Kiedy już wszystko ogarnę, wrócę do Was z moim wpisem i pokażę jak to wygląda :).
Nie znam tej twórczości. Ale z tego co czytam to jest to ksiazka bardzo ciekawa.
OdpowiedzUsuńBrzmi bardzo ciekawie, na pewno przeczytaj, jak tylko nadarzy się okazja (i przestaną mi się zawalać stosiki hańby). :)
OdpowiedzUsuńW takim razie czekam na jej premierę, czytałam już całkiem sporo książek tej autorki.
OdpowiedzUsuńo autorce słyszałam i cięgle się do niej zamierzam, może skorzystam z rady i zacznę właśnie od tej książki :-)
OdpowiedzUsuńZupełnie nie znam twórczości tej autorki, ale i też nie buszuję po tym gatunku literackim, może z czasem coś się zmieni. :)
OdpowiedzUsuńNo więc ja jeszcze nie miałam okazji czytać nic tej autorki, ale chętnie sprawdzę jej styl. Wiele razy widziałam jej książki w sieci i mam nadzieję, że spodoba mi się jej twórczość.
OdpowiedzUsuńZ opisu mega mnie ciekawi :)
OdpowiedzUsuń