So!Flow by Vis Plantis Brązująca pianka do ciała
Nigdy nie sięgałam po kosmetyki samoopalające, jednak od kilku lat nie bardzo mogę przebywać na słońcu. Kiedy w pudełku Pure Beauty Enjoy The Sunshine znalazłam brązującą piankę So!Flow postanowiłam ją wypróbować.
Z samoopalaczami miałam kiedyś przygodę, po której stwierdziłam, że to nie są produkty dla mnie. Nieumiejętne rozprowadzenie po skórze skutkowało pięknymi plamami, których nie mogłam się pozbyć przez jakiś czas. Pewnie nie jedna z Was, miała taką przygodę i podobne podejście do mojego. Od dwóch lat nie za bardzo mogę przebywać na słońcu i trochę brakuje mi mojej pięknej, brązowej opalenizny. Mam to szczęście, że opalam się na brązowo, jednak nie było mi dane tego zobaczyć w ciągu ostatnich dwóch lat. Kiedy przyjechało do mnie wspomniane pudełko kosmetyczne, postanowiłam, że dam szansę piance, o której dzisiejszy wpis. Zamówiłam nawet specjalną rękawicę, abym mogła rozprowadzić kosmetyk równomiernie i nie mieć żółtych rąk. Trochę się obawiałam pierwszego użycia, ale całkiem niepotrzebnie. Dlaczego?
So!Flow by Vis Plantis Brązująca pianka do ciała
Produkt przeznaczony dla każdego rodzaju skóry ciała i twarzy, również tej wrażliwej. Jest doskonałą i bezpieczną alternatywą dla opalania, która nadaje skórze piękną i równomierną opaleniznę. Odpowiedzialne za jej nadanie są składniki naturalnego pochodzenia DHA i erytruloza. Dzięki ich synergicznemu działaniu pianka nadaje skórze już od pierwszego użycia naturalnie ciemniejszy odcień. W składzie znalazł się również wyciąg glicerynowo-wodny z marchwi oraz orzecha włoskiego, dzięki którym skóra zyskuje piękny, matowo-brązowego koloryt, a także betaina cukrowa, silnie nawilżająca skórę i poprawiająca jej elastyczność oraz gliceryna nadająca skórze gładkość. Jak we wszystkich produktach so!flow także i w piance znalazł się adaptogen przywracający naturalną równowagę ciała i umysłu – w tym przypadku jest to wąkrotka azjatycka, która przyspiesza procesy gojenia, wzmacnia barierę skórną, a także stymuluje produkcję kwasu hialuronowego, kolagenu czy elastyny, zwiększając nawilżenie oraz elastyczność naskórka. Całość uzupełnia piękny, wakacyjny zapach kokosa z mango.
Kto czyta mojego bloga, ten pewnie wie, że odrzucam wszystkie kosmetyki, które mają zapach kawy, róży albo kokosa. Ten ostatni właśnie, jest obecny w tej piance i właśnie z jego powodu, trochę obawiałam się rozpocząć stosowanie. U kogoś wyczytałam, że wcale go nie czuć, więc postanowiłam zaufać i wzięłam się do testów. I wiecie co? Faktycznie, nie wyczuwam tutaj kokosa, a jeśli jest, to bardzo zagłusza go soczyste i słodkie mango, które zdecydowanie gra tutaj pierwsze skrzypce. Aromat jest iście wakacyjny, kuszący i piękny. Zdecydowanie zachęca do stosowania pianki i uprzyjemnia czas spędzony podczas aplikacji.
Opakowanie ma wygodną pompkę, która dozuje dość sporą ilość kosmetyku w formie pianki, która jest lekka jak chmurka i puszysta jak wata cukrowa. Pianka z łatwością rozprowadza się po skórze, nadając jej piękny zapach, miękkość i widoczne nawilżenie. Wchłania się dość szybko, po około 5-7 minutach na skórze był tylko delikatny film, który nie klei się ani nie jest tłusty.
Efekt przyciemnienia skóry widoczny jest już po pierwszej aplikacji, ale ostrzegam - nie jest to efekt WOW, a niektórzy mogą go nawet nie zauważyć. Skóra wygląda jak lekko muśnięta słońcem, nie ma żółtych czy pomarańczowych tonów z moich nastoletnich koszmarów, co mnie bardzo ucieszyło. Po drugiej aplikacji efekt był jeszcze bardziej widoczny i myślę, że gdybym stosowała tę piankę przez 5-7 dni pod rząd, miałabym efekt jak z solarium albo plaży na bezludnej wyspie. Osobiście, nie lubię tak mocnej opalenizny, więc zostałam na etapie drugim i teraz sięgam po piankę raz na tydzień, dla podtrzymania efektu. Ja jestem zadowolona, a jak sprawdzi się u Ciebie? Tego nie wiem. Pamiętajcie, że moje recenzje są wyłącznie moją opinią, a u każdej z Was wszystko może sprawdzić się zupełnie inaczej.
Mieliście okazję poznać tę piankę? Sięgacie po takie kosmetyki?
Mam tą piankę w domu, ale jeszcze nie używałam. Zostawiłam ja sobie na jesień i zimę, kiedy opalenizna naturalna już zejdzie.
OdpowiedzUsuńNie używałam jeszcze tej pianki i niezbyt często sięgam po ten typ kosmetyków.
OdpowiedzUsuńNie używałam jeszcze tej pianki i niezbyt często sięgam po ten typ kosmetyków.
OdpowiedzUsuńBardzo żałuję, że rodzaj mojej skóry nie pozwala mi korzystać z takich kosmetyków, chciałabym od czasu do czasu nieco się zabrązowić. :)
OdpowiedzUsuńz Vis Plantis to ja głównie znam kosmetyki do pielęgnacji włosów, ale ta pianka dla kogoś kto nie lubi się opalać brzmi super
OdpowiedzUsuńdyedblonde
Fajna rzecz na zachowanie wakacyjnego wspomnienia - jeszcze mnie ciekawi zapach tego produktu
OdpowiedzUsuńMialam okazję poznać te piankę i ja stosowałam. Bardzo fajnie współgra że skóra, nie zostawia plam, dla mnie fajny efekt
OdpowiedzUsuńPierwszy raz słyszę o tej piance, ale może dlatego, że nie sięgam po tego typu produkty. ;)
OdpowiedzUsuńMam tą piankę ale jeszcze nie zdecydowałam się na jej użycie. Muszę zamówić sobie rękawicę do nakładania takich kosmetyków.
OdpowiedzUsuń