ARGANOVE Masło do ciała Tropical Fruits z mango i marakują
Produkt pochodzi z pudełka Pure Beauty by Hushaaabye #6 / barter
Kolejny raz wracam do Was z recenzją kosmetyku, który znalazłam w pudełku Pure Beauty by Hushaaabye #6. Tym razem opowiem Wam o maśle co ciała marki ARGANOVE, które podbiło moje serce od pierwszego użycia.
Jeśli czytacie mojego bloga, to pewnie wiecie, że z pielęgnacją ciała jestem na bakier. No, może nie dosłownie, bo prysznic biorę codziennie, jednak nie zawsze pamiętam o balsamach, mleczkach czy kremach do ciała. Wiąże się to z tym, że nie przepadam za czasem oczekiwania na całkowite wchłonięcie się kosmetyków, a na wilgotne ciało nie lubię się ubierać. Nago chodzić po domu nie mogę, bo mam dwoje dzieci, więc najczęściej pomijam ten krok pielęgnacji, co później bardzo widać, szczególnie na moich przedramionach czy nogach. Od pewnego czasu staram się mobilizować i sięgać po produkty nawilżające, ale wychodzi mi to różnie. Najbardziej lubię stosować mocno pachnące kosmetyki, które przez dłuższy czas będę czuła.
Masło do ciała ARGANOVE na początku wzbudziło mój strach. Czemu? Bo w końcu to masło, więc będzie to produkt tłusty, za czym nie przepadam. Jednak postanowiłam się skusić i wypróbować ten produkt, bo jego zapach jest tak kuszący, że ma się ochotę je zjeść. I co się okazało? O tym za chwilę, ale najpierw zostawię Wam opis pochodzący od producenta:
ARGANOVE Masło do ciała Tropical Fruits z mango i marakują
Bogate masło do ciała to prawdziwa bomba dobrodziejstw dla zniszczonej, szorstkiej i wysuszonej skóry. Intensywnie odżywia i rewitalizuje, odbudowując warstwę hydrolipidową. Dzięki antyoksydantom skutecznie hamuje rozwój drobnoustrojów odpowiedzialnych za starzenie się skóry i utratę jędrności. Wyraźnie poprawia kondycję skóry, przynosząc ulgę oraz długotrwałe uczucie nawilżenia i wygładzenia. Skóra odzyskuje jędrność, elastyczność, zdrowy wygląd i jednolity koloryt. Nieziemski zapach tropikalnych owoców daje poczucie luksusu i przyjemnie odpręża.
Jak widzicie na zdjęciu powyżej, masło zamknięte jest w szklanym ciemnym słoiku o pojemności 100 ml. Niby niewielkie, ale o tym za chwilę. Etykieta w kolorze pomarańczowym zawiera najpotrzebniejsze informacje, a wnętrze kryje jasno-pomarańczowe masełko o wspaniałym, tropikalnym zapachu, kojarzącym się z beztroskim latem na upalnej plaży.
Konsystencja typowa dla masełka - zbita, ale dość szybko rozpuszczająca się na skórze. Pod wpływem ciepła zmienia się w delikatny olejek, który doskonale sunie po skórze, pozostawiając ją nawilżoną, miękką i pachnącą.
Nie powiem Wam, że to magiczne masło i skóra nie jest po nim tłusta. Bo jest! Tłustość jednak nie jest ciężka i uciążliwa, a delikatna i przyjemna. Wchłania się w umiarkowanym czasie, ale zapach, który czuję na sobie to wszystko mi wynagradza. Moja skóra jest otulona przyjemną warstwą, która koi, nawilża i staje się miękka i przyjemna w dotyku. Ten produkt według mnie jest genialny i uwielbiam stosować go na moje suche łydki i piszczele, szczególnie po goleniu.
Jestem ciekawa czy miałyście przyjemność poznać to masełko? Jak podoba się Wam zapach? Jak oceniacie działanie?
lubię produkty tej marki :)
OdpowiedzUsuńChętnie się skuszę ze względu na zapach :)
OdpowiedzUsuń